Najwyraźniej ludzka zazdrość wywlokła na strony gazet i innych mediów informacje o tzw. „skubaniu brukselki”, polegającej na zarabianiu na diecie dojazdowej przez naszych europosłów. Z tegoż to powodu polscy eurodeputowani nie fruwają do Brukseli, lecz śmigają do roboty samochodami osobistymi, zakupionymi z wypłat za obijanie się na nasz koszt. Podobno prym w tym procederze wiedzie Jacek Kurski. Do tego oszczędza także na noclegach więc sypia w swojej wypasionej niemieckiej (tfu!) beemwicy.
Niektórzy twierdzą, że w ten sposób pilnuje auta, bo znając operatywność naszych rodaków pewnie już ktoś ma oko na szwabskie cacko, a i sami politycy wielokrotnie zasłynęli z brania i zabierania, więc eurodeputowany Kura nie ufa nawet kolesiom po fachu. Podobne wkrótce specjalnym dekretem szefa fura zostanie zarekwirowana na potrzeby wojny z Rosją. Wygląda na to, że Antonio Macierewicz wpadł na niezły fortel i wykorzysta niemiecki sprzęt do walki z ruskimi. Posunięcie godne pochwały, bo ci z zachodniej flanki mają coś do udowodnienia tym ze wschodniej, a od 1945 roku nic się nie działo. Podobne sam wódz chętnie posłałby na pierwszą linię frontu i Kurę i Ziobro i pozostałych wyłamańców, co do rodzinnego gniazda mimo wezwania nie chcą wrócić. Ot, posmakowali wolności i stary chleb już nie smakuje…