Minister sprawiedliwości Jarosław Gowin, ma szansę przejść do historii polskiej polityki jako pierwszy polityk kierujący resortem, który powiedział szczerze co myśli o pracy i działaniu ministerstwa którym kieruje.
Stwierdził bowiem, że „ma w nosie literę przepisów”, a państwo powinno stać „na straży interesów obywateli, a nie interesów sitwy tworzonej przez część środowisk prawniczych”. Nic dodać, nic ująć. W końcu to mówi urzędujący minister, w dodatku sprawiedliwości, który chyba najlepiej wie, co ma w nosie i kto tworzy sitwę.
Czyli, jeżeli chodzi o prawo to „róbta co chceta”(to i tak się dzieje, wie to tylko stwierdzenie faktu), natomiast w przypadku sitwy, to chyba trzeba uruchomić odpowiednie służby.
Jest to także (jak dotychczas) jedyny minister, którego popiera i broni opozycja, która widocznie też ma w nosie literę przepisów. Ale takie to już prawo i zwyczaje opozycji.
Być może niedługo w ślady ministra Gowina pójdą inni ministrowie. I tak…minister transportu powie, że ma w nosie budowanie dróg i autostrad (co zresztą widać), minister zdrowia oznajmi, że ma w nosie całą służbę zdrowia (czym zaskoczy wszystkich, tzn. swoją odwagą), a na przykład minister edukacji stwierdzi, że ma szkolnictwo tam, gdzie wszyscy czują, że ma.
Oby tylko premier Donald Tusk nie poszedł za przykładem swoich podwładnych i w chwili szczerości nie powiedział, gdzie co ma. Chociaż z drugiej strony, gdyby idąc za ciosem poparła go opozycja…to lepiej (jak mówił Czerwony Kapturek) nie wywołujmy wilka z lasu.