Oto spełnił się jeden z najczarniejszych scenariuszy dla polskiej piłki nożnej. Obecny prezes PZPN Grzegorz Lato wycofał, a właściwie nie zgłosił swojej kandydatury na szefa związku. Na domiar złego, identyczną decyzję podjął europoseł Ryszard Czarnecki.
Obu panom nie udało się zdobyć 15 głosów poparcia od wojewódzkich związków piłki nożnej i klubów Ekstraklasy oraz I ligi. Co to oznacza dla polskiego futbolu? Na pewno to, że Grzegorz Lato swoją ostatnia pensję jako prezes weźmie za październik (wybory są 26.10), a eurodeputowany Ryszard Czarnecki nie zamelduje prezesowi swojej partii o wykonaniu zadania.
Złośliwi komentatorzy, których przecież nie brakuje, zauważyli że obecny prezes, podobnie jak reprezentacja na Euro, nie wyszedł nawet z grupy (której był i nadal jeszcze jest szefem) i przepadł w eliminacjach (a właściwie w nich nie wystartował).
W związku z zaistniałą sytuacją, będą więc zmiany w związku. Być może doczekamy się czasów, kiedy kibice na stadionach będą zgodnym chórem śpiewali jak to kochają PZPN. Może przyłączy się do nich także sam Grzegorz Lato, bo przecież kibicem chyba być nie przestanie, a nie wyobrażamy sobie, aby śpiewał aktualną wersję tej piosenki.