Lans się skończył

Przykra wiadomość dla celebrytów. Jak podaje prasa (nie tylko polska, ale i światowa) nastąpił całkowity koniec pewnej epoki, której uosobieniem był Lance Armstrong, amerykański kolarz, m.in. siedmiokrotny zwycięzca wyścigu Tour de France. Prawdopodobnie to od jego imienia, po serii sukcesów, wzięło się popularne lansowanie, czyli chwalenie się i publiczne pokazywanie z jak najlepszej strony. Okazało się jednak, że Amerykanin stosował doping, który mu to wszystko ułatwiał. W związku z tym już słychać głosy zazdrośników, aby komisja antydopingowa zajęła się polskimi celebrytami i wyjaśniła co jest przyczyną ich popularności. Być może oni również stosują przetaczanie krwi i łykają niedozwolone mikstury. Jeden ze znanych, choć nielubianych celebrytów zwierzył się reporterowi Wtyczki, że w tym środowisku najbardziej rozpowszechnionym i nadużywanym preparatem jest whisky. Jej powszechna dostępność znacznie utrudnia przeprowadzenie odpowiednich testów. Trudno ją także wykryć w organizmie, ponieważ wiele z tych osób posiada własne alkomaty i po spożyciu stara się nie poruszać po mieście o własnych siłach. Niektórzy jednak w akcie desperacji dają się złapać, zgodnie z dewizą: dobrze czy źle, ale najważniejsze, że o mnie mówią. Ale Armstronga podobno nikt nie złapał. Sam się przyznał.

 

To też Ci się powinno spodobać...