Niestety, znowu okazało się, że nie potrafimy nic wynegocjować. Bo czy sukcesem można nazwać wzrost zaledwie o 4 mld euro kwoty, która należy nam się jak przysłowiowa psu zupa? Inni mają mniej, ale to już jest ich problem. My po prostu powinniśmy mieć więcej i już. Ten żenująco niski dla naszego kraju budżet musi jeszcze zatwierdzić Parlament Europejski. I tu jest jeszcze jakiś cień szansy. Oczywiście na koalicję rządzącą nie ma co liczyć, bo się cieszy z tego co jest. Ale opozycja może postarać się o odrzucenie zawartego porozumienia. Przecież lepiej nie mieć nic niż takie ochłapy. Dlaczego dostaliśmy tak mało? Nie mieliśmy argumentów? Trzeba było twardo i jasno powiedzieć, że większe pieniądze są nam po prostu niezbędne, żeby się dalej rozwijać. Przecież nie od dzisiaj wiadomo, że np. koszt budowy jednego kilometra autostrady w naszym kraju jest dwukrotnie wyższy niż w innych krajach europejskich. W związku z tym nakłady powinny być wyższe. Czy to tak trudno zrozumieć? Poza tym musimy pamiętać, że już niedługo UE będzie nas prosić, abyśmy wstąpili do strefy euro. Muszą być tego świadomi, że ewentualnie możemy się na to zgodzić, jeżeli nam dopłacą. W końcu to my powinniśmy dyktować wszystkim warunki.