Protestujący związkowcy zamiast tradycyjnego palenia opon, tym razem postanowili pozostawić trwały ślad swojego pobytu w stolicy. W dowód uznania i zasług, jak za starych dobrych czasów, zrobili złoty pomnik swojego ukochanego premiera. Nie wiadomo ile złota na to poszło i jakiej jest ono próby. Faktem jednak jest, że pomnik się świeci jak przysłowiowe…słońce.
Cały monument jest wzorowany na pomniku Kim Ir Sena. Nie ma się czemu dziwić, w końcu był to też ukochany przywódca. Zawiera jednak szczegóły, które są przypisane wyłącznie polskiemu premierowi. Chodzi o słynną peruwiańską czapkę (pamiątka po historycznej wizycie) i futbolową piłkę (gra w gałę to przecież ulubione zajęcie polskiego premiera).
Jest to pierwszy w historii pomnik polskiego przywódcy, który powstał za jego życia, nie wystawiony przez lizusów. Nie każdy sobie na to zasłużył. Nie wiadomo jeszcze, gdzie zostanie postawiony. Przed Urzędem Rady Ministrów? A może obwozić go po całym kraju?
Najważniejsze, że premier jest uśmiechnięty. Przynajmniej na pomniku.