Po krótkich rządach Premier Suchockiej, która wpuściła Polskę w Konkordat i załatwiła sobie dożywotnią posadę ambasadora Rzeczpospolitej w Watykanie pora na drugą kobieta w dziejach IIIRP – Kopacz. Unijną poprawność realizujemy połowicznie. Czym gorzej nam idzie obniżanie emisji CO2 do atmosfery, tym lepiej zwiększanie emisji kobiet w rządzie. Wkrótce 50/50%.
Kobieta jak muzyka – łagodzi obyczaje. Minister Grabarczyk tanecznym krokiem wychodzi po spotkaniu z premierą. Prezydent całuje przed pałacem z dubeltówki (z żadnym Donkiem tak nie było). Prezentacja składu gabinetu w Internecie – jak „menu z bistro-burger”. Słowem: gdzie kucharek 6…
Niby tylko rok rządzenia przed nią, ale przecież dużo można zepsuć . Dajmy na to Pindolino. Już gotowe by ratować reputację PKP, ale może kolory składów okażą się niegustowne i stop. Mężczyzna rozróżnia 3 kolory („może być!”, „pedalski!”, „ch…!”). Kobieta wszystkie, czyli co najmniej 500. A są jeszcze dywany, firany i zamiłowanie do sprzątania.
Zamiast garnituru – garsonka. Zamiast haratania w gałę – manicure i fryzjer. Niektórzy porównują premierę do M.Thatcher. Brzmi jak cytat z kabaretu „może Curie-Skłodowska też była kobietą?” W sumie taniec, muzyka, moda i świeże kwiaty nam nie przeszkadzają. Pytanie jak premiera da sobie radę z bezrobociem i deficytem budżetowym. Może nowe stanowiska pracy? Zamiast sprzątaczka – „kosmetyczka wnętrz”. Zamiast ogrodnik – „depilator terenów zielonych”, księgowa – „akuszerka wyciągów z konta”. Żeby tylko Grabarczyk nie został ‘położną gospodarki’.
Jeżeli Polska nadal będzie realizowała „parytet płci” konsekwentnie, to wielu polityków płci przeciwnej musi się zacząć rozglądać za dobrym „trans-chirurgiem”. Doświadczenia Grodzkiej bezcenne, zwłaszcza że znów została „panną na wydaniu” po odejściu z TR.