Parę dni temu w Jachrance pod Warszawą odbyło się wyjazdowe posiedzenie klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej. Obradowali we własnym gronie, ale jeden z uczestników spotkania postanowił podzielić się ciekawymi informacjami z „Rzeczpospolitą”. I tak oto cała Polska dowiedziała się, że Platforma zamierza płacić internautom za negatywne wpisy na temat PiS i prezydenta elekta. Podobno dotychczas zatrudniono już pięćdziesięciu hejterów, ale zapotrzebowanie jest dużo większe.
Jak dowiedział się nieoficjalnie reporter Wtyczki, wielu posłów zgłosiło ochotę na specjalistyczne przeszkolenie w tym względzie. Po co oddawać kasę obcym? Zawsze to parę złotych więcej w poselskim budżecie. Całą sprawę obrócił w żart poseł Stefan Niesiołowski stwierdzając, że „żadnych płatnych entuzjastów wynajmować nie będziemy”. W domyśle, sami damy sobie radę.
Szkoda, bo wielu utalentowanych (nie tylko młodych) ludzi mogłoby dorobić do pensji, a może nawet znaleźć zatrudnienie na pełnym etacie. Zawód hejtera poprawiłby statystyki bezrobocia, a więc wpłynąłby na stan naszej gospodarki.
Najlepiej byłoby wprowadzić hejtowanie jako osobny kierunek studiów, bo z tego co widać i słychać, jego absolwenci nie mieliby żadnych problemów z zatrudnieniem.