Czeska policja proponuje, aby pijanym kierowcom nie tylko wlepiano mandaty i zabierano prawa jazdy, ale żeby jeszcze byli kierowani na leczenie odwykowe. O skierowaniu na leczenie ma decydować psycholog, po przeprowadzeniu rozmowy z takim delikwentem.
Odwyk ma trwać minimum trzy miesiące. Nie jest to czeski pomysł, bo takie prawo obowiązuje już na Słowacji i jest egzekwowane dość skutecznie. Liczba pijanych kierowców spadła tam o 30%. Duży wpływ na ten spadek miała też zapewne afera z podrabianym alkoholem, gdzie zatruło się śmiertelnie także kilku naszych rodaków. Poza tym po wprowadzeniu euro, Słowacja nie jest już dla nas od dawna cenowo – alkoholowym rajem.
Nie wiadomo, czy takimi restrykcjami w Czechach będą objęci kierowcy zagraniczni. Czeski odwyk może być kolejną atrakcją turystyczną. A znając miłość czeskiej policji do Polaków, mogą nawet powstać specjalne ośrodki z obsługą w języku polskim.
Gdyby takie przepisy wprowadzić w naszym kraju, pewnie po każdym weekendzie zabrakłoby druków na takie skierowania. Mógłby też być problem z uzyskaniem kworum podczas głosowań w sejmie. A może przed wyborami wprowadzić pisemne deklaracje wśród posłów i senatorów czy spożywają alkohol, czy może są abstynentami?
Jak to sprawdzić w praktyce? Od tego jest CBŚ, CBA i ABW. Przecież można zawsze dokonać prowokacji! Chętnych, tajnych agentów do takich działań na pewno by nie brakowało.