Rzut kontraktem

imagesByły już różne zawody w różnych dyscyplinach: „rzut legitymacją na czas”; „meksykańska fala na plaży”; „ skalpowanie murawy”; „pchnięcie sędziego”; „wyrywanie stołka” znane też jako „bitwa o tron”… Takie nasze specjalności. Dobra zmiana w Polsce dała też najnowszą dyscyplinę: najszybsza dymisja czyli „rzut kontraktem do kosza”. To nazwa robocza. Czekamy na określenie zasad, statusu zawodników i sposobu nagradzania. Być może będzie to dyscyplina olimpijska (jeżeli w końcu zorganizujemy Igrzyska).

Na razie mamy takie Igrzyska, na jakie zasłużyliśmy. ‘Rzut kontraktem do kosza’ to widowiskowa konkurencja. Rozgrywana w świetle reflektorów i kamer. Prowadził gen. Maj, który po 2 miesiącach, rzucił dowodzeniem Policją polską, bo „coś tam, cos tam…”. W uprawianiu „rzutu…” najmniej ważny jest bowiem powód rzucania. Każdy sam sobie znajdzie powód. Ważne żeby rzucić kontraktem na czas. Acha, więc pełna nazwa dyscypliny, to „rzut kontraktem do kosza na czas”. Gen Maj wyprzedził Marszałka Sikorskiego, który „rzucił laską marszałkowską”. Ale Radek podał się do dymisji dopiero po pół roku od afery taśmowej.
Wszystkich ich wyprzedził Mariusz Kamiński, który rano dostał kontrakt na Prezesa Holdingu Zbrojeniowego, a wieczorem malowniczo „rzucił go do kosza”. Kontrakt nie holding. Jest to w tej chwili lider absolutny. Ale ponieważ w związku z „dobrą zmianą” czeka nas jeszcze mnóstwo powołań, mianowań i nowych kontraktów – spodziewajmy się, że rekord Kamińskiego długo się nie utrzyma. Jeden dzień pobyć sobie prezesem Holdingu to frajda, ale kto wie… Pół dnia to też atrakcja, nawet godzina ministrowania podobno cieszy, a przy okazji sława rekordzisty. „Prezesem/ministrem (niepotrzebne skreślić) był tylko 1 godzinę. Oddał kontrakt. Wziął tylko odprawę.”

To też Ci się powinno spodobać...