Kuchnia polska 3,5

24144_26Nie ma programu TV, stacji radiowej czy portalu bez „kącika kulinarnego”. Rozwój sztuki kulinarnej tylko o krok wyprzedza modę na diety. To zrozumiałe – najpierw trzeba mieć od czego utyć, żeby potem się odchudzać. Odwrotnie – to się nazywa „efekt jojo”. Właściwie wszyscy obywatele podlegają historycznemu „jojo”. Po chudych latach – nadeszły tłuste. Kiedyś nie było co jeść. A jak coś było, to na kartki. Żeby młodym „wtyczkom” nakreślić jak było, przypomnę starą anegdotę: lata 80-te – sklep mięsny, zwykle w środku jedyne mięso to ekspedientka. I nagle wpada zdesperowany klient (niespodziewani goście) – Jest coś do żarcia?! Pyta bez przekonania i nadziei. – A jest! Ekspedientka pokazuje na ladzie jakieś nieciekawe ochłapy. Klient zdumiony: Cielęcina? Wołowina? Wieprzowina? Ekspedientka tajemniczo: Nieee… psina! Jak to? –pyta wstrząśnięty klient. – No co? Psina… chińczycy to jedzą. Mięso jak mięso. Najważniejsze, że bez kartek. Bierze pan? – Noo, tak… 2 kilo można? Można, tylko uprzedzam mięso jest w trzecim gatunku… – Dobra! Dawaj Pani!!! Za pół godziny klient wraca wściekły, rzuca mięsem i drze się od wejścia: – Co mi pani sprzedała? W tym ochłapie jakieś deski, papa, gwoździe, drzazgi??? A „pani mięsna” spokojnie: A co się wścieka? Uprzedzałam, że psina w 3 gatunku… ‘Rąbiemy razem z budą’!

A teraz wszystkie gatunki wędlin, 300 gatunków piwa (bądź mądry i wybierz najlepsze?), pieczywa, warzywa owoce nieznane i kolorowe… A restauracje? Do włoskiej kuchni dołączyły: amerykańskie sieci, hiszpańskie, portugalskie, meksykańskie, greckie. Przodują ilościowo arabskie kebaby, co dziwi, bo naród uchodźców nie toleruje (bo inna kultura), a kuchnie kocha (bo tania?) Rozpleniły się plackarnie, pierogarnie, naleśnikarnie i knajpy wegetariańskie. Właściwie jest „dla każdego coś smacznego”.

My mamy jeszcze jeden pomysł na sukces gastronomiczny: oferta dla prawicy, lewicy i a także dla „milczącego środka”. No, przecież szef IPN-u nie pójdzie (po całym dniu dekomunizacji) do baru „PRL”na pierogi ruskie. Powinien mieć ofertę adekwatną politycznie: bar prowadzony przez ‘młodzież Wszechpolską’ – „Kucharz Wyklęty”; menu: zapiekanka „Ogień”, befsztyk a’la „Bury”, barszcz na kościach ‘Ekshumacja’, zioberka z Pawiaka, płucka z Cytadeli, bigos ‘Patriotów’. Na deser „rżnięta szyszka w sosie BORowikowym”.

Z kolei opozycja bez apetytu odwiedza restaurację „SOWA & przyjaciele” ze względu na historyczny „barszcz z uszkami”, ale gdyby przysłowiowe ‘Ośmiorniczki’ były w jadłodajni „Pod „Rzeplińskim” plus oczywiście „Mucha w kisielu” i pularda a’la Petru w sosie trybunalskim, Tusk po żydowsku, przekładaniec fakturowany Mate-Usza, a na deser rozdrobnione koreczki Kod-u… Zresztą do menu dla opozycji bardzo pasuje „bezbarwna legumina a’la Schetyna”, mielony, mimry z mimrami i grillowane referendum, aby Waltz był syty i Gronkiewicz cała. To zapraszamy i smacznego! Ciąg dalszy gastronomicznych rewelacji knajpy „Rzeczpospolita 3,5” nastapi.

To też Ci się powinno spodobać...