Chlanie na Narodowym

561ad5ea6179c7_06250760Kolejny raz niektórzy reprezentanci drużyny narodowej w piłce nożnej pili alkohol w miejscu publicznym. Po raz pierwszy ta sytuacja miała miejsce w październiku 2015 roku, podczas świętowania awansu na Euro 2016. Dotyczyło to przede wszystkim Roberta Lewandowskiego. Ktoś to zauważył i doniósł na policję, która musiała przeprowadzić śledztwo z urzędu. Prawo bowiem obowiązuje wszystkich. Co prawda sprawę umorzono, ale po dwóch latach można przecież do niej wrócić.

W tym względzie (tzn. obowiązywania prawa) nic się nie zmieniło. W dalszym ciągu, jak wielokrotnie przypominał pan wiceminister Patryk Jaki, każdy obywatel ma obowiązek m.in. stawienia się przed komisją śledczą, a także (chociaż o tym pan wiceminister jeszcze nie przypominał) obowiązuje bezwzględny zakaz spożywania alkoholu w miejscu publicznym. Zakaz ten został złamany m.in. przez kapitana reprezentacji Polski (po raz drugi, a więc recydywa) oraz kilku innych piłkarzy.

Świadkami tego zdarzenia było ponad 57500 osób zgromadzonych na Stadionie Narodowym. Niektórzy byli z dziećmi. Taką liczbę podał jeszcze podczas meczu spiker. Oprócz tego całość została nagrana i pokazana przez kamery nie tylko telewizji publicznej (a ta przecież jest najbardziej wiarygodna), ale także stacji prywatnych. Nikt się więc nie wykręci.

Nie ma tu znaczenia powód tej publicznej libacji. Czym się bowiem różni świętowanie zakwalifikowania do finałów Mistrzostw Świata od świętowania imienin, urodzin, czy innych zdarzeń bliskich sercu każdego rodaka? Chyba tylko tym, że te ostatnie, gdyby się odbywały w miejscu publicznym, mogą zostać podsumowane przez kolegia do spraw wykroczeń.

Sukces sukcesem, ale od przyszłych mistrzów świata można wymagać nienagannych zachowań. Jaki to jest przykład dla młodych piłkarzy? Zwłaszcza, że nie każdego stać na szampana.

To też Ci się powinno spodobać...