Bilans musi się zgadzać

Jak mawiał klasyk, „Praw fizyki pan nie zmienisz i nie bądź pan głąb”. Podobnie jest z prawami matematyki. Chociaż w tym przypadku, jeżeli chodzi o wybory, może być różnie. Cytując jednak innego klasyka „Pero, pero, bilans musi wyjść na zero”.
W wielu miastach, tuż przed wyborami, wiele osób dopisało się do rejestru wyborców. W samej Warszawie ponad 20 tys. W Krakowie ponad 8 tys., w Łodzi 1500. Skoro tam przybyło, to gdzieś musiało ubyć. Chyba, że wyszła jakaś ustawa zmieniająca zasady matematyki. Jeżeli jednak nic w tym względzie się nie zmieniło, to w skrajnych przypadkach może dojść do sytuacji, że w niektórych rejonach kraju lokale wyborcze będą świeciły pustkami.
Czy to jednak nie jest dobry pomysł, aby wytypować kilka miast ( w różnych rejonach kraju), w których można dopisać do rejestru wszystkich obywateli. Całe wybory byłyby wtedy prostsze, bardziej przejrzyste i o wiele tańsze. Kandydaci nie musieliby jeździć po terenie, tylko skupialiby się w jednej, określonej miejscowości.
Można pójść jeszcze dalej, aby to wszystko uprościć. Każde, wybrane miasto, można przecież przydzielić do określonego komitetu wyborczego. Wtedy, już przy samym rejestrze wyborców, byłoby wiadomo kto, na kogo głosuje. Same wybory byłyby już tylko formalnością. Prognozowane wyniki sprawdzałyby się w 100%, a zadanie kandydatów polegałoby tylko na zachęcaniu do przepisywania się wyborców z jednego miasta do drugiego. Jakie to wszystko proste. Że też nikt na to jeszcze nie wpadł. Oj! Lepiej nie wywoływać wilka z lasu.

To też Ci się powinno spodobać...