Z drogi śledzie…

Ostatni weekend Pan Prezydent spędził na gospodarskiej wizycie w górach. Najlepiej osobiście przekonać się, jak to wszystko wygląda. Dlatego wizytacja na stoku była połączona z szusowaniem. Ale nie tam, żeby cały stok był zamknięty i tylko Pan Prezydent może zjeżdżać. Gdyby nie wścibscy dziennikarze, to nikt by nawet nie wiedział i nie widział jakie umiejętności zjazdowe na nartach ma głowa państwa. Ochrona ledwo nadążała, lecz nadążyć musiała. Pewnie gdzieś ćwiczą po nocach. Zjeżdża się bardzo szybko, za każdym razem trzeba jednak ponownie dostać się na wierzchołek. Niestety nie było osobnego wyciągu dla Pana Prezydenta i musiał stać w kolejce jak inni. Tym na pewno sobie zaplusował.

Wyjazd na narty to jedna sprawa, ale trzeba jeszcze wrócić po zimowych szaleństwach do Warszawy. A tu jak zwykle weekendowy korek na drodze. Wszystkie autka pokornie, jedno za drugim w tempie nie kwalifikującym do mandatu. Tu można było już wykorzystać prezydenckie uprawnienia. Samochody włączyły sygnały. Te świetlne i dźwiękowe, żeby potem nie było, że ich nie było, jakby co. Zakopianka, droga wąska, więc trzeba było stworzyć dla Pana Prezydenta korytarz życia. Kierowcy stanęli na wysokości zadania i Pan Prezydent nie musiał męczyć się w korku. Mógł skorzystać także z helikoptera, ale być może jakieś górskie lotnisko nie było odśnieżone. Idą roztopy, więc w kolejny weekend będzie łatwiej. Żeby tylko śniegu dowieźli.

To też Ci się powinno spodobać...