Aby język giętki…

Precyzyjne i poprawne przekazywanie myśli nie jest wcale łatwą sztuką. Dlatego ważne jest „aby język giętki, powiedział wszystko, co pomyśli głowa”. Pierwszy, tego odkrycia dokonał mistrz Juliusz Słowacki, który wielkim poetą był.

Któż nie chciałby brać przykładu z mistrza Juliusza? Na całe szczęście język polski, przy całej swojej złożoności dysponuje kilkoma słowami, których można użyć jako swoistych synonimów (wyrazów zbliżonych znaczeniowo) zamiast długich wypowiedzi. Przypomniał o tym sobie, już parę lat wcześniej, ówczesny wójt Pcimia i wykorzystał w rozmowach zarówno prywatnych, jak i biznesowych. Całość została nagrana dla potomnych i dzięki współczesnej technice można je puszczać w nieskończoność, podziwiając kunszt oratorski autora.

Podobno kiedyś, bardzo dawno temu, zorganizowano w Ameryce (bo tylko tam wtedy była prawdziwa wolność słowa) konkurs na używanie słów wulgarnych. Zasada była bardzo prosta. Konkurs był na czas i żadne przekleństwo nie mogło się powtórzyć. Aby uniknąć jakichkolwiek manipulacji stworzono na potrzeby konkursu specjalną kabinę. Do finału doszło trzech zawodników. Jako pierwszy wszedł do kabiny Johny z Teksasu i rzucał „fakami” przez 5 minut. Po nim zaprezentował się Grisza z Nowosybirska. Przez 10 minut przejechał się po wszystkich „maciach” jakie znał. Na koniec pojawił się Marian, emigrant z Polski. Jeszcze drzwi od kabiny się nie zamknęły, a już poleciały pierwsze bluzgi. Po 15 minutach wychylił głowę i powiedział: – Dobra mogę zaczynać! – Zaraz…zawołał ktoś z publiki, a co to było do tej pory? Na to Marian: – A…to sznurówka mi się rozwiązała i nie umiałem zawiązać!

 

To też Ci się powinno spodobać...