BALLADA SOCJOLOGICZNA (cz.3)

W przypadku księgi Krzysztofa Łęckiego, wydanej – przypominam- pod zniechęcającym tytułem „Pre-teksty i konteksty”, zatrzymam się. Zatrzymam się jeszcze nie raz, albowiem nie mam wyboru. W końcu wspomniany zbiór esejów i felietonów potraktowałem jako zwycięzcę konkursu pt. : „lektura na bezludną wyspę”. Szczególnie polecam ją osobom, potrafiącym zatęsknić za czytaniem. Kolejne strony, kolejne eseje, przyprawiają o wściekłość: Łęcki przywołuje autorów i tytuły dzieł, od Tukidydesa zaczynając, a na Houellebecqu kończąc. Łatwo sobie wyobrazić miłośnika lektur, na co dzień otoczonego tuzinami woluminów, a dziś pustelnika bez dostępu do biblioteki, Internetu. „Pre-teksty i kon-teksty” pękają od tuzinów rekomendacji wydawnictw i autorów, z których -na szczęście tymczasowo- nie da się skorzystać! Jeśli na eskapadę do samotni otrzymacie „Pre-teksty i kon-teksty”, to spokojnie uznajcie ten fakt za objaw wyrafinowanej złośliwości. Zaletą tej irytującej sytuacji jest na pewno wniosek: wiem, co będę czytać po powrocie…

Arystyp z Cyreny podkreślał, że „mądrzy nie są ci, którzy czytają wiele, ale ci, którzy czytają rzeczy użyteczne”. Nadszedł czas zrobienia użytku z jedynej dostępnej mi lektury. Tym bardziej, że czuję przyjemne zmęczenie absencją rodaków, upałem, wilgotnością powietrza i feerią barw wokół mojego tymczasowego siedliska. Nie znam wyników pojedynków ligi angielskiej, co doprowadza mnie do szewskiej pasji, ale dzięki sportowej złości przepłynąłem kilka metrów więcej w turkusowych wodach oceanu.

Zmieniam otoczenie. Na biało-czarne. Rzucam się na łóżko i sięgam po „Preteksty i konteksty”. Czarne litery na białym tle papieru i szklanka lokalnego rumu. Zdaję się na los. Strony przelatują niczym tasowane karty, w super sprawnych palcach szulera. Stop! Strona 196.

Tego się po Łęckim nie spodziewałem. Wystawił pomnik! Nie wiem, czy dzieło wykonał z marmuru, brązu, alabastru czy łajna, służącego także jako budulec w wielu regionach planety Ziemia. Faktem jest, że wystawił imponujący monument Kuczokowi Wojciechowi, pisarzowi polskiemu. Podkreślam pochodzenie autora nomen omen „Gnoju”, bowiem w szkicu „Portret człowieka politycznego (II) jego kontrkandydatami okazali się m. in Tukidydes, Franz Kafka i rodak, Stefan Kisielewski. Przez chwilę nie ogarniałem, dlaczego Łęcki zestawia tuzy literatury z faktycznie ambitnym Kuczokiem od „Gnoju”. Znaleźć się obok autora „Wojny Peloponeskiej” to wielka nobilitacja. Ciekaw jestem, czy Kuczok za wyróżnienie podziękował, może się zarumienił, a nawet zaprotestował. Kafka i Tukidydes w tej materii zgodnie milczą. Kisiel rechocze. CDN

Robert „Milord” Kowalski

To też Ci się powinno spodobać...