BALLADA SOCJOLOGICZNA dzień 9 –

Bond, mitologia alkoholu, barek samotności

Profesor Łęcki przypomina epizod spotkania z pisarzem, którym otwiera szkic „Wstrząśnięci, nie – zmieszani”. Brzmi on następująco: „W katowickim pubie „Za kulisami” zobaczyłem pisarza. Popijał piwo i pisał powieść, zapełniając kartki zeszytu w kratkę w tempie serii z karabinu maszynowego”.

Tematem nie jest dylemat: kałach, a spożycie piwa w Europie Środkowej. Wątkiem przewodnim został wpływ trunków na łby pisarzy. Swego czasu ucinałem sobie pogawędki z nestorem krytyki literackiej, Janem Zdzisławem Brudnickim. Pan Zdzisław – tak się do Niego zwracam – przyjaźnił się i kolegował z wszelkiej maści artystami. Wielu poetów i prozaików poznał pracując w miesięczniku POEZJA, jako sekretarz pisma.

Redakcję nawiedzał między innymi poeta Kazimierz Ratoń. Na mojej liście przebojów poezji współczesnej, figuruje jako jedna z ciekawszych postaci. Świetnie pamiętam wstrząs, jakiego doświadczyłem czytając wers: „Bóg gdzieś być musi skoro jęczy człowiek”. Chciałbym , żeby jego imię – teraz przypomniane – dało potężnego kopa w gęby niby przyjaciół unikalnego poety. Wówczas chętnie sięgali po kieliszki napełniane przez naiwnego, łatwowiernego mistrza słowa. Bo płacił… Ratoń błysnął oryginalnym talentem poetyckim, odniósł sukces, zarobił trochę pieniędzy…i popłynął. Alkohol wyniszczał go bezlitośnie, zbyt szybko. Stracił wszystko. Pozostał samotny kloszard. Kiedyś przyszedł do Pana Zdzisława, poprosił o papierosa, zjadł podarowaną kanapkę. Ale przyszedł zdeponować podniszczone, brudne, miejscami zakrwawione zeszyty z wierszami. To Jan Zdzisław Brudnicki i „Poezja” zatroszczyli się najmocniej o ocalenie dorobku Ratonia.

Losy Kazimierza Ratonia to przypomnienie siły nałogu i przestroga. Jednak większość twórców i ich bohaterów – co podkreśla Krzysztof Łęcki – panuje nad sytuacją. Niektóre scenki z udziałem napojów procentowych nawet przeszły do legendy. Choćby James Bond i martini. Tu ciekawostka: większość fanów sławnego agenta 007 sądzi, że ich ulubieniec sączy popularny napój znany jako mieszanka wermutu i ginu. Otóż Łęcki słusznie podkreśla, że Bond raczy się wódeczką martini.

Z kolei fani kryminałów Raymonda Chandlera nieustannie spotykają głównego bohatera jego książek, Philipa Marlowe’a, w towarzystwie czystej szkockiej. Autor „Według Tukidydesa” sypie kolejnymi przykładami. Idą one za tezą mówiącą, że „Istnieje długa i literacko uświęcona tradycja łącząca kondycję artysty z piciem alkoholu” Ciekawostek i wniosków katowickiego socjologa doszukacie się z tuzin. Zaczyna od pytania: „Jaka mitologia towarzyszy alkoholowi?” Nie pozostaje nic innego, jak zagłębić się w lekturze…

Wracam na chwilę do klimatów Ratoniowych. Jeśli Bóg jest wrażliwy na jęczenie ludzkie, to gdzie objawy boskiej atencji! Milczenie to reakcja!? Czy Stwórca trwa przy Stworzeniu, czy przy każdym? Czy Stworzenie ma odgadywać wolę Stwórcy? Zagadki kłębią się w ludzkich umysłach, pytania przychodzą często i łatwo. Życia ledwo starcza na poszukiwanie odpowiedzi. Ale nie starcza go na znalezienie wielu najważniejszych. Może nieco przewrotnie powiem, że mędrcy pytają, gdy znają odpowiedź.

Idę się napić. W końcu na desert island dotarłem na drewnianej umrzyka skrzyni, ale zapełnionej niezłą kolekcją trunków…no i jestem po lekturze butelkowanego eseju! CDN

Robert Milord Kowalski

To też Ci się powinno spodobać...