BALLADA SOCJOLOGICZNA CZ.10

Być Ślązakiem, być Krzyżakiem…

Późny wieczór. Leżę pod figowcem. Powraca melodia i słowa hitu Maryli Rodowicz: „a tymczasem leżę pod gruszą, a świat obok płynie leniwie…”. To dobry moment na wspomnienia. Gdzieś daleko jest Polska. Wierzę, że nie zżarła się na amen. Więc leżę pod drzewem figowca i widzę ojczyznę moją lepiej. O tak, z dystansu można się przyjrzeć.

Z ojczyznami to skomplikowana sprawa. Kiedy Krzysztof Łęcki swój esej ogłasza pod hasłem „Mój grecki syndrom”, to nie znaczy, że udaje Greka i jako Grek ma patriotyczną obsesję Tukidydesa. Chyba, że ma. Ale zapewniam, że Wasz ulubiony socjolog posiada polski pesel i jednocześnie wie, dlaczego warto czytać Tukidydesa nad Wisłą. Szczególnie w okolicach sejmu…

W jeden z letnich wieczorów epoki przedcovidowej, w urokliwym parku na pograniczu Katowic i Chorzowa spotkałem się z niewielkim gronem znajomych. Nieco później dołączyli znajomi znajomych. Wszyscy z radością przywitali się, a co niektórzy zostali sobie przedstawieni. Nowi zapytali grzecznie, skąd przybywam itd. Pewnie zgubił mnie akcent. Jak zwykle dumnie podkreśliłem: jam Krzyżak z Pomezanii. Nowym w oczach pojawiły się obrazy nagich zakonników z wzniesionymi mieczami… nie, stop! Wzniosłych zakonników z nagimi mieczami. I usłyszałem druzgocącą wieść ogłoszoną z niekłamaną satysfakcją: stary, u nas Krzyżaków nie ma! Po powrocie do domu zastanawiałem się, co znaczy „u nas”…

Ciekawe, że kilka dni później śledziłem starcie pomiędzy znanym warszawskim Azorem felietonu, a śląskim pisarzem Szczepanem Twardochem. Stołeczny komentator życia publicznego, miał problem z akceptacją osobistych wyborów autora „Pokory”. Czy Twardoch jest pisarzem polskim czy śląskim? Według warszawiaka, śląski to też polski. No i się zaczęło! Jakoś od dawna odnoszę wrażenie, że Twardoch ma pewność kim jest. Dlaczego nie wymieniam nazwiska warszawskiej mądrali? Bo nie warto go promować? Bo nie rozumie śląskości? Bo irytuje?

Była wojenka na pióra, więc nieco o wojnie domowej. Każda walka się kończy, gdy przeciwnik znika. Tu, w towarzystwie wyłącznie własnym, mogę być sobie wrogiem, ale opcjonalnie mogę ze sobą negocjować. Ponieważ żyję w wewnętrznej zgodzie, chętnie pędzę myślami do kraju. Założę się, że problemy spore i małe, a nawet bardzo błahe, wyciskają z ludzi tony jadu. Mali ludzie kochają konflikty, starcia, wzniecają ogień, wybuchają… No i są ojczyzny, wymagające mądrości. Szczególnie w czasach konfliktów. Na koniec cytat z Łęckiego:”Biograf Bellowa, James Atlas opisując salon autora „Herzoga” wiele dziesiątek lat po zakończeniu uniwersyteckiego projektu, pisze, że obok stylowego biurka, kanapy w brokułowym kolorze, stolika kawowego ze szklanym blatem, krzesła projektu Eamesa przy oknie i wszechobecnych książek, na pulpicie do czytania leżał otwarty tom Tukidydesa.” Dobranoc Wam.

Robert Milord Kowalski

To też Ci się powinno spodobać...