Odpowiedzialność za słowa

To nie czas na żarty i dowcipy. To nie czas na kabaret, ale nie o satyrze będzie tu mowa. Niestety zdarzają się żartownisie, którzy nie wyczuwają powagi sytuacji. Całe szczęście, że jest to margines. Zamiast błysnąć wątpliwym „talentem”, czy też „wiedzą” trzeba brać odpowiedzialność za słowa.

Dziwne, że nie rozumieją tego niektórzy politycy. W oficjalnych wypowiedziach można usłyszeć opinie na temat stanu uzbrojenia naszej armii, czego jej brakuje, gdzie są największe mankamenty. Taka wiedza oczywiście jest potrzebna, ale nie powinna być prezentowana na forum publicznym. Chyba, że jest to jakaś zmyła i chodzi o wprowadzenie w błąd obcego wywiadu. Od tego są jednak odpowiednie służby, które wiedzą jak, kiedy, gdzie i co można (lub nawet trzeba) powiedzieć. Nie powinno się ich w tym wyręczać.

To, że się coś wie, i nawet kiedy jest to zgodne z prawdą, nie oznacza, że trzeba tym się zaraz publicznie pochwalić. Element zaskoczenia, w przypadku wojska ma bowiem kolosalne znaczenie, oraz swoje zarówno dobre jak i złe strony. Zależy to też od punktu widzenia. Dlatego lepiej czasami trzymać język za zębami.

Jeżeli dla kogoś jest to za trudne, powinien wziąć przykład ze średniowiecznych rycerzy, którzy przed wyruszeniem na bitwę zakładali swoim małżonkom pasy cnoty. Po niewielkich przeróbkach można by je też zakładać na głowę.

To też Ci się powinno spodobać...