Komisje śledcze mają to do siebie, że śledzą wszystko, co się może przydać. A co się może przydać, tego nigdy nie wiadomo. Dlatego najlepiej dopytać, postawić takie pytania, które stawiają pod murem osoby pytaniami obdarowane. Im mniej takie pytania są związane z tematem przesłuchania, tym lepiej. Takie działanie przez zaskoczenie. A może coś zaskoczy? Warto próbować. Zarzucić wędkę, a nuż coś się złapie. Ostatnio z tej metody skorzystał pan były premier Morawiecki, który wiedzę ma, a przynajmniej powinien ją mieć.
Widocznie coś mu się przypomniało, bo w pewnym momencie zapytał przewodniczącego komisji śledczej, czy przestał już bić żonę. Na czym pan były premier opierał swoją wiedzę? Tego już nie wyjawił. Potwierdził jednak w ten sposób, że wie o tym, że przewodniczący komisji ma żonę. Równie dobrze mógł zapytać, ile łapówek przyjął pan w ubiegłym roku? Lecz tu powinny pojawić się konkretne liczby. Byłoby to jednak wbrew przepisom o ochronie danych osobowych.
Tak postawione pytania sugerują, że rozmówca bije żonę, lub bierze łapówki. Nawet jeżeli te tezy są niezgodne z prawdą, to już samo ich wypowiedzenie pozostawia ślad w pamięci odbiorców, zwłaszcza tych podatnych na różnego rodzaju sugestie.
Dobrze postawione pytanie jest zawsze więcej warte, niż jakakolwiek na nie odpowiedź. Zwłaszcza jeżeli z założenia za nic się nie odpowiada.