Artur Andrus – artysta multimedialny

Możemy go spotkać na scenie, słuchając radia, czytając książki, oglądając telewizję lub przeglądając witryny internetu. Często pisze teksty piosenek dla innych artystów kabaretowych. Studiował dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim. W czasach studenckich współpracował z Rozgłośnią Harcerską i Radiem Rzeszów. Od 1994 roku współpracuje z radiowa Trójką, a od 2005 jest stałym gościem programu publicystyczno – satyrycznego „Szkło kontaktowe” nadawanego na antenie TVN24.

……………………………………………………..

Może jeszcze o tym nie wiesz, ale jedne źródła podają, że urodziłeś się w Sanoku (strona internetowa), inne że w Lesku (Wikipedia). Nie wiem jak dla ciebie, ale dla historii tych miast jest to bardzo ważne, jakbyś więc mógł spojrzeć w dowód ….?

To jeszcze pokomplikuję. Urodziłem się w szpitalu w Lesku, zaraz po urodzeniu mama zawiozła mnie do Soliny i tam spędziłem trzynaście pierwszych lat swojego życia, a Sanok pojawił się dopiero w okresie tak zwanej „świadomej młodości”, czyli koniec podstawówki i liceum. To ważny okres, może dlatego często Sanok podaję jako swoje rodzinne miasto.

Czujesz się bardziej dziennikarzem, czy jesteś człowiekiem estrady, kabaretu?

„Papiery” mam tylko na dziennikarstwo – ukończyłem Wydział Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego i obroniłem na nim pracę magisterską na temat „Stosunków polsko – słowackich w Słowackiej prasie” w jakimś tam okresie (nie pamiętam teraz jakim). A lubię wszystko co robię i każdego z zajęć brakowałoby mi gdybym musiał z niego zrezygnować. Najbardziej jednak brakowałoby mi radia. Mogę więc powiedzieć, że jestem człowiekiem radia kręcącym się po estradzie i kabarecie

Wierszowany wywiad z Wojciechem Młynarskim, to dość oryginalny pomysł. Pytania miałeś przygotowane wcześniej, czy musiałeś też trochę improwizować?

Miałem ułożone jedno pytanie wierszem, i okazało się, że idealni pasuje do wiersza, który akurat napisał Wojciech Młynarski, zatem spontanicznie stworzyła nam się taka rymowana rozmowa.

Występujesz samodzielnie jako artysta kabaretowy, ale często również w roli konferansjera, w której roli czujesz się lepiej, bo publiczność akceptuje obie?

Czasem sobie żartuję, że konferansjerem być łatwiej, bo korzysta się z cudzych oklasków, podłącza się pod cudzy sukces, ale jednak najbardziej lubię autorskie spotkania, recitale. Tutaj wszystko się sprawdza, czy to, co wymyśliłem wywołuje jakąś reakcję, mogę sobie dowolnie zmieniać nastroje. I wszystko na własną odpowiedzialność. Najwyżej sam sobie mogę zaszkodzić słabym tekstem.

Masz opinię artysty multimedialnego. Mówisz, śpiewasz, piszesz, występujesz w radiu, telewizji i na scenie a co z …..tańcem, nie miałeś propozycji do „Tańca z gwiazdami”?

Nie miałem i raczej nie będę miał. Bo mój sposób tańca zaprezentował już w tym programie Rafał Bryndal. Tańczę chyba dziwacznie. Kiedy zatańczyłem na weselu mojego kolegi, kasetę wideo z tym nagraniem pożyczali sobie ludzie i oglądając zaśmiewali się do łez, że można mieć aż tak nieskoordynowane ruchy i dziwacznie zarzucać biodrem. Podobało się jedynie ortopedom, bo to coś z pogranicza tańca i medycyny.

Ostatnio jest moda na różne internetowe blogi, Twój jest chętnie odwiedzany i cieszy się dużą popularnością, co skłoniło Cię do tej formy kontaktu z publicznością?

Skłoniła mnie Wirtualna Polska. Zadzwonili i zapytali czy na ich stronach nie publikowałbym swoich tekstów satyrycznych. Dopiero po jakimś czasie dowiedziałem się, że to się nazywa blog. Zacząłem sprawdzać co to takiego i prawdę mówiąc trochę się zdziwiłem, że piszę pamiętnik internetowy, ale już nie prostowałem, bo po co?

Jesteś również jedną z jaśniejszych postaci „Szkła kontaktowego”, jak się przygotowujesz do tego programu, czy jest to tylko błyskotliwa improwizacja?

Nie można się przygotować w żaden sposób. Materiały do „Szkła” spływają do ostatniej chwili. Jedynymi, którzy mają je „obejrzane” są prowadzący Tomek albo Grzesiek. Ja mogę tylko na żywo zareagować na to, co zobaczyłem. I to mnie tak naprawdę w tym najbardziej bawi. Gdybym się za bardzo przygotowywał, dawno bym się znudził. Czasem tylko, kiedy koledzy sądzą, że coś mnie może natchnąć – dzwonią i zwracają uwagę, żebym sobie dokładnie obejrzał w programach informacyjnych. I zazwyczaj przynoszę do studia jakiś słaby wiersz.

Bliżej Ci do wielkiej sceny estradowej, czy wolisz występować na imprezach kameralnych?

Zdecydowanie wolę miejsca kameralne. W małej salce śmiech, wzruszenie i inne emocje są prawdziwsze niż na stadionie czy w wielkiej hali. Poza tym radio nauczyło mnie intymności w kontakcie z odbiorcą. W radiu, chociaż się wie, że słuchają setki tysięcy, mówi się do jednego człowieka. Tak samo robię podczas występów na scenie.

Dziękuję za rozmowę

……………………………………………………..

Andrzej Zb. Brzozowski
(przedruk z Nowego Życia Olsztyna)