Trzeci Oddech Kaczuchy – Olsztyn jest w naszych sercach

Ta formacja piosenki kabaretowej (pierwotnie trio) zawiązana została w 1981 w Olsztynie. Przez całą swoją działalność zdobyli wiele prestiżowych nagród min. Grand Prix, Nagrody Dziennikarzy, Nagrody Gazety Krakowskiej na XVIII Festiwalu Piosenki Studenckiej w Krakowie w 1981 roku i I Nagrody w Konkursie Interpretacji Krajowego Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu. Otrzymali również nagrodę podczas Kabaretonu na KFPP 1984. Swoją popularność zawdzięczają przede wszystkim śpiewanej satyrze lidera zespołu Andrzeja Janeczki, autora wszystkich tekstów i większości muzyki. Od 1982 roku (po odejściu Zbigniewa Rojka), przenieśli się do Łodzi i od tego czasu występują jako duet, któremu blasku, wspaniałego wokalu i uroku od początku istnienia grupy dodawała i dodaje Maja Piwońska (prywatnie żona Andrzeja).

 …………………………………….

Jesteście zespołem wywodzącym się z tzw. ruchu studenckiego, niegdyś bardzo kulturotwórczego, co powoduje, że dzisiejsi studenci uciekają raczej w stronę dyskotek czy pubów, zamiast tworzyć pewną twórczą alternatywę?

Myślimy, że to dzisiejsza sytuacja społeczno-polityczna powoduje to, że młodzież, która jest częścią globalnej wioski, zachowuje się tak a nie inaczej. Mówiąc wprost: mają o niebo lepiej niż my kiedyś, inne media, inne „zabawki” typu komputer czy telefon komórkowy, mogą myśleć i mówić co chcą. Więc nic dziwnego, że idą na łatwiznę, wybierają to co przyjemniejsze. Poza tym, nie mają czasu na tworzenie kultury, bo przecież większość z nich pracuje, zarabiając na swoje studia. Dlatego przyjmują postawę konsumencką. Odnoszę też wrażenie, że pojęcia „student, studia” z powodu ogromnej masowości, mocno się zdewaluowały…

 Kabaret piosenki, nie ma dzisiaj takiej popularności jak kiedyś, brak jest tego typu nowych zespołów, czyżby to była jakaś trudniejsza forma kabaretowej działalności?

 Hm… może inaczej… Łatwiej jest zebrać się w czterech i nauczyć kilku kwestii w wymyślonym skeczu, który nawet nie wymaga umiejętności aktorskich. Kiedyś większość tych kabaretów nie miałaby szans na zawodowym rynku. Dziś PAKA i podobne przeglądy wynoszą coraz to nowe kabarety na piedestał. W pewnym sensie podziwiam pracowitość tych młodych ludzi, by po dziesiątej czy dwunastej próbie osiągnąć coś w Krakowie, na wspomnianej PACE.

Rok 1981 był znamienny nie tylko w historii naszego kraju, ale również dla Trzeciego Oddechu Kaczuchy; Grand Prix i nagroda dziennikarzy na festiwalu studenckim w Krakowie oraz I nagroda na festiwalu w Opolu, świat stanął przed wami otworem…a tu stan wojenny?

 Tak. Wszystko przerwane i w dodatku bojkot telewizji. Trzeba było się zachować zgodnie z sumieniem i odmawiać mediom. To z kolei spowodowało, że wypadliśmy z pociągu. Pociąg odjechał…Wtedy. Dziś spokojnie mogę spojrzeć w lustro.

 Karierę zaczynałeś w Olsztynie, co spowodowało, że znalazłeś się w Łodzi, zabrakło zainteresowania impresaryjnego (np. Estrady) w naszym mieście zespołem który był na tzw. fali?

W Olsztynie mieszkałem na stancji, na wynajętym poddaszu. Estrada Łódzka , do której przeszliśmy dawała nam służbowe mieszkanie, wtedy na wagę złota. I to była ta decyzja, która potem zaważyła na całym naszym życiu. Poza tym dostaliśmy do dyspozycji choreografów, muzyków, reżyserów oraz … Basię Wrzesińską i Andrzeja Zaorskiego.

Ale cóż…Olsztyn był tym pierwszym naszym „artystycznym” miastem. Na zawsze pozostanie w sercu…Dla Maji – jej miejsce urodzenia…

 Od samego początku byliście z Mają (Piwońską) parą w życiu prywatnym, czy takie powiązanie pomaga, czy też może czasami przeszkadza w pracy na estradzie, gdzie tu jest czas na prywatność?

Jest to chyba kwestia trafienia na siebie. Jesteśmy z sobą 28 lat i najlepiej jest nam, kiedy jesteśmy sami na naszej wsi, z psami, naszymi końmi i kotem Józefem. Nam bycie razem nigdy nie przeszkadzało. Kiedy w ubiegłym roku moja Mama bardzo chorowała, i jeździłem do Wysokiego Mazowieckiego gdzie stoi nasz dom rodzinny, w zasadzie wisieliśmy na telefonach. Ale żeby było jasne: gdy sie kłócimy, to na śmierć i życie.

Piosenka „Wódz” weszła do klasyki polskiej piosenki kabaretowej, w czym Twoim zdaniem tkwi jej siła i czy treści tam zawarte mogą być aktualne również dzisiaj?

Tak. Wodzowie byli, są i będą. A puenta :”Wódz a za wodzem pic” jest prosta, wręcz banalną prawdą, która mówi, że tak naprawdę, każdy król jest nagi. Bez wyjątku.

 Współczesny rynek kabaretowy rządzi się swoimi prawami, czy jest jeszcze miejsce na kabarety zajmujące się piosenką i problematyką polityczno – społeczną?

Zawsze uważałem, że tort kabaretowy jest tak duży, że każdy z nas może uszczknąć jakiś kawałek dla siebie. Nurt polityczny, choć mniej popularny też. Oczywiście, nie wyobrażam sobie dzisiaj recitalu w 100% politycznego-nuda! Trzeba wszystko dawkować w odpowiednich proporcjach.

 Andrzej Janeczko to nie tylko autor, kompozytor, piosenkarz, lecz także o czym nie wszyscy wiedzą, plastyk, malarz, grafik…i to dyplomowany. Czy to tylko hobby, czy zajmujesz się tym również zawodowo?

Długo nosiłem się z zamiarem pójścia na studia plastyczne. Kiedy miałem 47 lat, zaniosłem podanie na ASP. Pani dobrze nie przeczytała i powiedziała: a syn, sam nie mógł przynieść podania, tylko ojciec? Nie wierzyła, że to ja mam być studentem. Skończyłem grafikę artystyczną. Na moim roku było pełno ciekawych oryginałów, jak choćby Krzysiek Niespodziański, misjonarz oblat, mój przyjaciel, który teraz zbawia duszyczki w Mrągowie. Cały czas w domu na wsi maluję i robię grafiki. Brałem udział w wystawach w Warszawie, Łodzi, Detroit, Bielsku Białej i Radomsku. Bardzo chętnie galerie mnie zapraszają, ponieważ, moje prace, zwłaszcza dyplomowe grafiki są połączone z poetycko-filozoficznymi piosenkami, czyli wernisaż jest również śpiewany. Teraz przygotowuję się do dużej wystawy w Łodzi. Malarstwo jest moją ogromną miłością. Tak jak scena i pisanie. Mam nadzieję, że w tym roku skończę swoją debiutancką książkę. A póki co, to miesiąc piszę scenariusz łódzkiego programu telewizyjnego „Z patelnią i humorem”. I to jest niesamowity zbieg okoliczności: w Olsztynie program kulinarny tworzą Kaczki z Nowej Paczki, w Łodzi – Trzeci Oddech Kaczuchy.

 Dawno nie było TOK w Olsztynie, czy ze stolicą Warmii i Mazur łączą was już tylko wspomnienia?

To nie od nas zależy, gdzie zagramy jutro czy za tydzień. Ale w Olsztynie? Zaraz… Niedawno graliśmy w pięknym hotelu, przy wjeździe z Warszawy. Naprzeciwko Kortowa dla… ha..ha ha ha… PGNiG-e. Oczywiście z samego dna serca pozdrawiamy cały Olsztyn, pamiętając o tym, że właśnie to miasto dało nam to, co potem było najlepsze w naszym życiu. Pasje, miłości i pracę, którą się kocha.

Dziękuję za rozmowę i życzę spełnienia wszystkich, nie tylko artystycznych marzeń.

……………………………………………………..

Andrzej Zb. Brzozowski
(przedruk z Nowego Życia Olsztyna)