Grzegorz Hamala – chcę zwolnić tempo – wywiad

Były zapaśnik i akrobata, ale również miłośnik poezji śpiewanej. Większość zna go przede wszystkim z roli roztrzepanego pana Józka, znanego hodowcy drobiu. Kiedy pojawia się na scenie w żółtym golfie i pomarańczowym bezrękawniku od razu wzbudza sympatię publiczności. Ale nie samymi kurczakami żyje. Można go zobaczyć nie tylko w większości stacji telewizyjnych, lecz także np. w roli Szwejka w Teatrze Polskim w Bielsku Białej, lub na planie filmowym. Nazywany jest Ojcem polskiego stand-upu.
……………………………………………………………………………………………………………………….

Grzegorz Halama – chcę zwolnić tempo

Dlaczego porzuciłeś poezję śpiewaną dla satyry, bo pewnie niewielu o tym wie, że początkowo w tym kierunku zmierzała Twoja artystyczna kariera?

Właściwie zadecydował o tym tak zwany przypadek. Jako że byłem śpiewającą osobą i po rozwiązaniu zespołu poezji śpiewanej „Bańka-Band” (od nazwiska Haliny Bańkowskiej – naszej opiekunki), założyłem z kolegą Krzysztofem Palą zespół teatralno – rockowy OBSESJA. W tym zespole oprócz śpiewania, czasem grania na gitarze, stworzyliśmy parateatralny charakter mojej postaci na scenie. Tam zobaczył mnie Bartosz Brzeskot, a że potrzebował do swojego kabaretu osoby śpiewającej, zaproponował mi udział w swoim kabarecie, który potem na parę lat stał się również moim.

Byłeś też zapaśnikiem i akrobatą, dlatego pewnie masz taką dużą dynamikę kreowanych postaci i aż nosi Cię po scenie?

Faktem jest, że trenowałem wyczynowo zapasy i mieszkałem w internacie sportowym. Codzienne treningi zapaśnicze wzbogacałem już własnej woli nauką akrobatyki, ale tak tylko dla własnej przyjemności. Natomiast na scenie działa coś, co nazywam inteligencja ruchową, wrodzone zdolności naśladowcze i parodystyczne, do tego sprawność ruchowa dała taki właśnie efekt. Poza tym na publiczność najsilniej działa obraz, zgodnie z badaniami psychologicznymi wiadomo że człowiek w 70% kontaktuje się z drugim człowiekiem mowa ciała. Zatem fakt, że zwracam taką uwagę na ruch sceniczny jest moim wyborem.

Rok 1995 można nazwać Rokiem Halamy, wygrałeś wszystkie liczące się festiwale i przeglądy kabaretowe, kiedy zapadła decyzja, że kabaret będzie Twoim sposobem na życie?

Zawsze, od dziecka byłem absolutnie przekonany, że będę artystą i będę z tego żył. Los sprawił że zająłem się kabaretem. Byłem w kabarecie „Bez Oparcia” Potem u Rafała Kmity, potem współpracowałem z Damianem Rogalą, ukończyłem również studium aktorskie. W końcu poczułem, że powinienem się sprawdzić i sam spróbować swoich sił na scenie i aktorsko, i jako autor. Napisałem swój program ruszyłem na festiwale. Powiedziałem sobie, że jeśli zostanę doceniony i poczuję że jest to droga dla mnie, to zostanę kabareciarzem zawodowym, ale jeśli nie… nie pamiętam już co.

Postać pana Józka (hodowcy drobiu) została przez Ciebie stworzona od podstaw, czy może ma, jak w większości tego typu wypadków swój rzeczywisty odpowiednik?

Jak zwykle prawda leży pośrodku. Z jednej strony jest to wynik moich przemyśleń praktycznej pracy nad postacią, ale rzeczywiście inspiracją do stworzenia postaci był nauczyciel ze szkoły średniej. Szybkie mówienie, powiedzonko „prawda” i lekkie rozkojarzenie to dzieło nauczyciela, ale reszta już powstała w pracy.

„Śpiworki” ze słynnym już szlagwortem – „Ja wiedziałem, że tak będzie” zawędrowały na szczyt listy przebojów Trójki (będąc piosenką kabaretową), czy spodziewałeś się takiego sukcesu i jak myślisz od czego to zależy?

Właściwie sądzę, że był to rodzaj wspólnej zabawy słuchaczy Trójki, mojej i Niedźwiedzkiego. A że przybrało to takie rozmiary to tylko się cieszyć. Poza tym rzeczywiście piosenka się podobała ludziom. Czy się spodziewałem? Trudno się takich rzeczy spodziewać, ale osobiście sadzę, że gdyby niejedna piosenka kabaretowa w moim wykonaniu miała taką promocję jak mają inne, to spokojnie mogłyby się piąć na listach, ale że nie mają i nawet nie są proponowane na listę, to nie są.

Strzałem w dziesiątkę (w opinii telewidzów) okazało się powierzeni Ci roli profesora w programie TVN „Clever – widzisz i wiesz”, w jakim stopniu miałeś wpływ na to co tam robiłeś i dlaczego program zniknął z anteny?

O to trzeba by się spytać decydentów z TVN. Był to najlepiej oceniany program w jakim wystąpiłem. Sam czułem się jak ryba w wodzie. Był niewiarygodnie precyzyjnie przygotowywany. Na jeden odcinek pracowaliśmy prawie trzy pełne dni. Firma Constantin pilnowała, aby wszystko odbywało się na jak należy. Natomiast TVN przestał kontynuować nagrywanie następnych odcinków i nie uzasadnił tego nigdy. Podejrzewać mogę tylko, że mogła być to produkcja bardzo droga i być może wybrano inne, ze względu na koszty. Ale niestety jakość kosztuje i mamy w telewizji zazwyczaj to co się da zrobić taniej. Niestety często kosztem jakości. Ale mam nadzieję, że kiedyś program będzie kontynuowany.

Bardzo dużo występujesz, jak znajdujesz czas aby pogodzić pracę z rodziną, czy nowymi pomysłami, jesteś osobą zorganizowaną?

Powiem, że niestety ale taki tryb – czyli występowanie w piątki, soboty i niedziele wywraca życie do góry nogami. W tygodniu gdy jestem, odpoczywam, a inni pracują, gdy przychodzi wolny czas, ja jadę do pracy i często zapewniam rozrywkę tym, którzy akurat wypoczywają. Przyznam, że z czasem zmienia mi się pogląd na życie nieco, jako młody człowiek miałem sporo chęci na karierę, osiągania, posiadania, ale z czasem nabieram przekonania, że to rzeczywiście w życiu strata czasu. Natomiast bycie sobie samemu organizatorem swego czasu i narzucanie sobie dyscypliny to wielka sztuka i szczęściarzami są ci którzy mają ten dar od losu w sposób naturalny. Ja niestety muszę znajdować specjalne sztuczki na samego siebie i umieć się mobilizować. No, ale widać znajduję jakieś sposoby na siebie. Ale zdecydowanie chcę zwolnić tempo.

Bycie osobą popularną ma swoje dobre i czasami mniej sympatyczne strony, jak to wygląda w Twoim przypadku?

Właściwie ze strony fanów nie spotykają mnie przykre rzeczy. Zdarzał się czasami mail gdzie ktoś chciał mi powiedzieć, że nie mam talentu i że mnie nie lubi, ale zawsze odpisywałem, że robię to co lubię i staram się robić to jak najlepiej, i że wszystkich zadowolić nie można, i że zawsze taka osoba ma wybór i nie musi mnie oglądać. Ciekawe, że takie osoby, okazywało się, znają mnie jedynie z Józka z TV, nigdy nie były na moim koncercie i zazwyczaj nie przepadały za humorem absurdalnym, i najczęściej po moim mailu były mile zaskoczone i sytuacja się zazwyczaj łagodziła. W praktyce jednak było takich maili dosłownie parę. Większość osób które do mnie piszą to jednak moi oddani fani. A na co dzień raczej spotykają mnie miłe objawy mojej popularności i zazwyczaj wywołuję uśmiech na twarzach.

Dziękuję za rozmowę, życzę kolejnych sukcesów i zaskakujących kabaretowych pomysłów.

 

……………………………
Andrzej Zb. Brzozowski

(przedruk z miesięcznika „Nowe Życie Olsztyna”, zdj. www.halama.pl)