Wicemarszałek, lub może raczej wicemarszałkini Wanda Nowicka: „Dziękuję bardzo, pani posłanko. Sejm ustalił?”
Poseł Małgorzata Sadurska: „Pani poseł!”
„Ja używam poprawnej formy w języku polskim i bardzo proszę o uznanie mojego prawa do używania tej formy. A pani może korzystać z takiej formy, która jest zgodna z pani wrażliwością językową.”
Poseł Małgorzata Sadurska: „W konstytucji jest: pani poseł…”
Poseł Tomasz Kulesza: „Pani marszałek ma rację. Jako polonista powiem, że obie formy są poprawne.” – uznał koncyliacyjne
Głos z sali: „Nie zgadzam się z panią marszałek.”
Poseł Małgorzata Sadurska: „Ale pani może używać tej formy, nikt nie broni pani jej używać. A ja będę używała form, które uważam za stosowne”.
Głos z sali: „I są poprawne!”
„Kończymy na tym tę dyskusję. I proszę mi nie zwracać uwagi na przyszłość.”
I tu dopiero, według nas, zaczyna się problem. Posłowie, panie poseł i panie posłanki są bowiem właśnie po to, żeby zwracać uwagę na przyszłość. Często jednak faktycznie głównym zajęciem parlamentarzystów jest zajmowanie się przeszłością. Są i tacy, którzy biorąc pewnie szczelinową koncepcję czasu św. Augustyna za dobrą monetę, zajmują się tylko teraźniejszością, albo nie zajmują się niczym. Wszakże to, co było, już nie istnieje, to co będzie staje się rzeczywiste dopiero w teraźniejszości, a teraźniejszość już w momencie mówienia o niej odchodzi w przeszłość, zatem nie istnieje. Zdarzało się jednak w przeszłości i tak, że z przyszłością na sztandarach wygrywać można było wybory (głównie wtedy, oddajmy sprawiedliwość, kiedy przeszłość lepiej było puścić w niepamięć). Ok. Kończymy na tym tę dyskusję. I proszę mi nie zwracać uwagi na przyszłość.