Niestety, wbrew oczekiwaniom marsz protestu przeciwko podwyższeniu wieku emerytalnego przebiegał nadzwyczaj spokojnie. Na nic zdały się okrzyki nawołujące premiera do pokazania się choćby w oknie swojej kancelarii.
Fakt, że liczba przymiotników określających Donalda Tuska była imponująca, ale nie przyniosło to żadnego skutku. Nawet sam prezes nie zdobył się na nic oryginalnego i powtarzał ograne od lat slogany.
Nowością było pokazanie rządowi czerwonej kartki, lecz ani premier, ani jego ministrowie nie opuścili rządowego boiska i wygląda na to, że nie będą się nawet odwoływać do FIFA.
Policja ani służby porządkowe nie miały się nawet czym wykazać, więc jak mówi klasyk w „Kilerze 2”, cały misterny plan poszedł…
W opinii niektórych obserwatorów całość nie porwała swoim rozmachem, chociaż pogoda dopisała. Zgromadzeni dziennikarze i ekipy telewizyjne miały stracone popołudnie. Pokazano tylko skrótowe migawki, bo nic ciekawego się nie działo. Szkoda, mogło przecież być inaczej. Widocznie brakuje już pomysłów. Jak tak dalej pójdzie na następne manifestacje trudno będzie znaleźć chętnych.