NIK przeprowadziła kontrolę w miastach oraz gminach i proponuje wprowadzenie zakazu używania przez straże miejskie i gminne fotoradarów mobilnych. Według obowiązujących przepisów strażnicy powinni uzgadniać miejsca kontroli z policją. Tak się jednak nie dzieje. Okazało się, że fotoradary rozpoczynają swoją pracę i kończą w miejscach uzgodnionych, czyli takich gdzie występuje rzeczywiste zagrożenie. W międzyczasie jednak przenoszone są w inne miejsca, w których można złapać większą liczbę kierowców. Krótko mówiąc nie chodzi tylko o przestrzeganie przepisów, czy o miejsca szczególnie niebezpiecznie, ale o biznes. W wielu gminach dochody z mandatów stanowią pokaźną sumą w lokalnym budżecie.
Do dyspozycji strażników pozostałyby by jedynie fotoradary stacjonarne. Ale czy taki fotoradar jest w stanie udźwignąć miejski i gminny budżet? Coś z tym trzeba będzie zrobić. Może pomalować jakieś dodatkowe przejścia dla pieszych na drogach szybkiego ruchu lub autostradach? Ograniczenia prędkości do 40 km/h poza terenem zabudowanym lub znak „Uwaga dzieci” na polnej, albo leśnej drodze.
Najprostszy sposób to chyba jednak zmienić prezesa NIK-u, bo inaczej miejskie i gminne budżety mogą się po wyborach nie zbilansować.