Rząd jeździ po kraju. To ostatnia szansa, aby naocznie zobaczyć jak wygląda ojczyzna w ruinie i co jeszcze można do ruiny doprowadzić. Czasu niestety zostało już niewiele, więc trzeba ustalić jakieś priorytety. Po zmianie rządu bowiem, może się nagle okazać, że z dnia na dzień, a nawet z godziny na godzinę, cała Rzeczpospolita odradza się jak Feniks z popiołów.
Te gospodarskie wizyty to także takie darmowe (bo w ramach etatów) wycieczki rządu po kraju. Od czasów Mieszka I (który zerwał z pogaństwem), nikt tego nie robił, bo i nie było takiej potrzeby.
Podczas tych rządowych podróży okazało się, jak bardzo każdy minister/ministra są przywiązani do swoich miejsc pracy. Nie są w stanie pracować przy innych biurkach i stołach, ani wysiedzieć w nie swoich krzesłach i fotelach. Świadczy to także o tym, że nie jest im wszystko jedno przy czym i na czym siedzą.
Na całe szczęście cały meblowy tabor jeździł za rządem. Oczywiście nie spodobało to się opozycji. I nie ma się czemu dziwić. Być może już niedługo właśnie oni dopadną upragnionych stołków i zapewne nie chcą, aby uległy one zniszczeniu, czy nie daj Boże zaginięciu.
W związku z tym redakcja Wtyczki ma propozycję, aby każdy minister, tak jak dożywotnio dziedziczy tytuł sprawowanego urzędu, otrzymywał na zakończenie swojej działalności także fotel na którym spędził tyle czasu, pracując dla dobra kraju. Im bardziej wytarty, tym większe zasługi.