Jaki kryzys?

Czy jest coś, co może połączyć w jednomyślności marszałka i wicemarszałków Sejmu, nawet jeżeli są z różnych ugrupowań politycznych? Okazuje się, że nic tak nie łączy jak nagrody finansowe. Zwłaszcza kiedy je sobie samemu się przyznaje. No, nie zupełnie bezpośrednio sobie, bo najpierw pani marszałek przyznała wicemarszałkom nagrody po 40 tys. (słownie: czterdzieści tysięcy złotych), a potem oni lekką ręką zadecydowali, że szefowa otrzyma 45 tys. (słownie: czterdzieści pięć tysięcy złotych). Musi być przecież jakieś zróżnicowanie. Od razu padły pytania (na konferencji prasowej), czy jest to działanie etyczne w warunkach kryzysu ekonomicznego. Chwila moment, po pierwsze jaki kryzys, przecież jesteśmy zieloną wyspą. Po drugie członkowie Prezydium Sejmu zachowali się bardzo odpowiedzialnie z uwagi na pewne ograniczenia w wydatkach budżetowych. Przecież mogli sobie przyznać nagrody po 100, albo 200 tysięcy. To oni sami decydowali. Na pewno nie było im łatwo podjąć decyzję. Zrobili to w zgodzie z własnym sumieniem. Nie mogli zrzec się nagród, które im się należą. Naprawdę, jako społeczeństwo powinniśmy to docenić, że zadowolili się tą absolutnie minimalną kwotą. Kolejny raz okazało się, że wybrańcy narodu zdolni są do największych poświęceń. Zwłaszcza kiedy dotyka to ich osobiście.

To też Ci się powinno spodobać...