W wyniku kompromisu zawartego między koalicjantami PO – PSL, zarówno mężczyźni jak i kobiety niezadowoleni z wydłużenia wieku emerytalnego, będą mogli strajkować do 67. roku życia.
Tym, którzy zrezygnują z tej formy protestu, gwarantuje się 50% emerytury, ale musi to nastąpić w przypadku kobiet w wieku 62 lat a mężczyzn w wieku 65. Tu kobiety są trochę uprzywilejowane, lecz pewnie chodziło o to, aby nie posądzać rządu o męski szowinizm.
Opozycji to oczywiście nie pasuje, bo wolałaby strajkować do 60. roku życia, chociaż nie wszyscy posłowie chcieliby przejść na emeryturę w tak młodym wieku. Ale przecież posłowie nie mogą się troszczyć tylko o siebie. Jedną z kontrpropozycji jest sugestia pracy na „pół gwizdka” tj. na 50 % wydajności między 60. a 67 rokiem życia.
Te wszystkie pomysły związane są z nieodwołalną koniecznością reformy emerytalnej z powodu nadchodzącego niżu demograficznego. To nie lepiej było wcześniej, tzn. kilkanaście lat temu, zachęcić rodaków (poprzez ulgi i inne preferencje) do tego aby tego niżu nie było?
Nikt o tym nie pomyślał? Chociaż może i dobrze, bo byśmy mieli kilkaset tysięcy bezrobotnych dodatkowo.