Co za bezczelność i chamstwo. Nie wiadomo kto, kiedy i gdzie, podsłuchiwał Jerzego Wilka, kandydata PiS na prezydenta Elbląga. A ten nie wiedząc o tym, że jest podsłuchiwany, nie wysilał się z retoryką. Rozmawiał tak, jak rozmawiają prawdziwi mężczyźni, kiedy się denerwują i nie wiedzą, że są podsłuchiwani.
Jak napisał w oświadczeniu sam kandydat – „Posługuję się konkretnym, męskim językiem i jestem przekonany, że wielu z nas, gdy patrzy na to, co zrobiono z naszym miastem, jak je zniszczono, jak je zadłużono, jak utrudniono nam codzienne życie, ma ochotę użyć twardego języka”. I słusznie. Jak stwierdził kiedyś Andrzej Lepper – „wersal” się skończył.
Zdaniem polityków PiS taśmy zostały zmanipulowane. Coś w tym musi być, bo przecież nikt nie uwierzy we współpracę PiS i Ruchu Palikota nawet na szczeblu lokalnym, czy dzieleniu łupów przed wygranym referendum. Takie zdarzenia nie mają przecież miejsca w polskiej polityce. Poza tym insynuacje, że PiS łożył kasę na referendum (m.in. finansował spot reklamowy) nie mogą być prawdziwe, chociażby z tego powodu, że to jest zabronione. Czyli niezgodne z prawem. A jak ktoś ma w nazwie Prawo i Sprawiedliwość to do czegoś chyba zobowiązuje. Więc po co takie głupie podejrzenia?
Złośliwcy twierdzą, że zgodnie ze starym porzekadłem „nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka”. W niedzielę okaże się, czy z tarczą, czy na tarczy.