Odkąd w wolnej Polsce można cieszyć się Świętem Niepodległości, po raz kolejny 11 listopada pojawiły się w Warszawie grupy rekonstrukcyjne. Przypomniały radość z lat poprzednich, wzbogaconą o nowe trendy.
Niepodległościowych marszów było kilka, a może nawet kilkanaście i w wielu przypadkach można było odnieść wrażenie, że nie podlegały one nikomu. Centralnym zdarzeniem tegorocznych obchodów było spalenie instalacji „Tęcza” na Placu Zbawiciela w Warszawie.
Przy okazji odbyły się pokazy miejscowych strażaków, którzy zostali obrzuceni kamieniami i flarami przez rozentuzjazmowany tłum widzów. Spalono także dwa samochody, ale prawdopodobnie były ubezpieczone, więc nic wielkiego się nie stało. Postanowiono również przesadzić kilka drzew.
Jak słusznie zauważył jeden z anonimowych komentatorów, odpowiedzialność za zaistniałą sytuację ponoszą siedemnastoletni policjanci, którzy przebrani za kibiców wmieszali się w pokojowo nastawiony tłum. Zostali jednak w porę rozpoznani, ponieważ przez roztargnienie założyli policyjne kominiarki. Cześć z nich z własnej woli przeszła na stronę maszerujących.
Pomimo rozwiązania marszu (z niewiadomych przyczyn) przez stołeczny ratusz o godzinie 16.42, patriotyczne zabawy i happeningi, z udziałem przeróżnych grup rekonstrukcyjnych, trwały do późnych godzin wieczornych.
Teraz wystarczy tylko wszystko przeanalizować, wyciągnąć wnioski i tak się przygotować w przyszłym roku, aby kolejne obchody Święta Niepodległości były jeszcze bardziej okazałe i na dłużej zapadły w pamięć.