Rozbawiła nas pryncypialna i kategoryczna reakcja MSZ w sprawie pobicia przez agentów policyjnych (czyli po naszemu „nowe gestapo”) na parkingu przy niemieckiej autostradzie dwóch Bogu ducha winnych Polaków. Minister się nadął, wezwał ambasadora, konsula i zmarszczył brwi do kamery ( Radek! Złość piękności szkodzi!). Przecież, to była zwykła choć nieuchronna pomyłka. Od czasu kiedy Wanda nie chciała Niemca w całej Europie mamy opinię krnąbrnych złodziei („Hans – na urlop jedź do Polen – twój samochód już tam jest!”).
Tępawi policjanci (a znacie innych?) nie pomylą dwóch Szwedów czy Włochów z portretami pamięciowymi poszukiwanych bandytów. Pomylą Polaków. To oczywista oczywistość. My historycznie nadajemy się do roli ofiar. Minister w ramach zemsty powinien wysłać do niemieckich mediów Jana i Marię Rokitów, żeby zdemaskowali antypolski spisek.
Incydent przykry, ale typowy również dla działalności naszej policji. Czemu ministerstwo nie reagowało gwałtownie kiedy agenci zastrzelili Ukraińca w jego aucie, (tylko dlatego, że nie zatrzymał się do kontroli), albo niewinnych chłopaków na ulicy w Poznaniu. Nie boczmy się na Niemców. Sami potrafimy się pobić zwłaszcza w historyczne rocznice (patrze 11 listopada, 16 grudnia).