Smutny chodzi ostatnio Zbigniew Ziobro. Niegdyś prawa ręka Jarosława Kaczyńskiego, obecnie lider Solidarnej Polski swojego imienia, został osamotniony i zlekceważony. Były pryncypał nie chce się z nim ani spotkać, ani gadać. A plany były tak wielkie, tak obiecujące i pomyślne.
Zawiedziony były europoseł postanowił postawić wszystko na jedną kartę i zapowiedział odejście z polityki dla dobra prawicy, jeżeli to jego osoba przeszkadza Jarosławowi Kaczyńskiemu. Na ten gest też nie ma odpowiedzi. Może prezes czeka, aż inni się przyłączą do lidera SP?
Wiadomo już, kto się na pewno nie przyłączy. Niezawodny jak zawsze, również były europoseł Jacek Kurski. Co prawda wycofał się (jak sam zapowiadał) na rok z polityki, ale już wrócił i pojawił się na konwencji zjednoczeniowej. Wygłosił świetne, porywające przemówienie…przyjęte salwami śmiechu. Wyszło na to, że członkowie PiS-u nie są „ciemnym ludem” i tego nie kupili. Dodatkowo podpadł Ziobrze, bo nie spytał o zgodę, więc polityczne wakacje mogą się nieco przedłużyć.
A może politycy nie chcą się spotykać nieoficjalnie, bo boją się podsłuchów? Tracą na tym nie tylko oni, ale również restauratorzy, kelnerzy i producenci alkoholu, czyli także budżet państwa.