Puchar Świata w skokach narciarskich zawędrował do Wisły. W eliminacjach było tak dobrze, że komentatorzy przecierali oczy ze zdumienia. 10 naszych zawodników zakwalifikowało się do konkursu, a Kamil Stoch przeskoczył skocznię. Wszyscy liczyli na to, że w konkursie przeskoczy samego siebie. W przenośni i dosłownie.
Pierwsza seria postawiła jednak wszystkich z powrotem na nogi. Kamil Stoch, najlepszy z naszych zawodników był dopiero 15, chociaż 6 Polaków zakwalifikowało się do drugiej serii, którą na nieszczęście (lub szczęście) odwołano ze względu na złe warunki atmosferyczne.
W najbliższy piątek kolejne zawody w Zakopanem i kolejna szansa na kolejne udane skoki.
Niestety w konkursie nie wziął udziału ulubieniec polskiej publiczności, szwajcarski skoczek Simon Ammann, który dochodzi do siebie po upadku w jednym z wcześniejszych konkursów.
Tę nieobecność świadomie lub nieświadomie wykorzystał inny ulubieniec naszych rodaków, a mianowicie frank szwajcarski i poszybował na rekordową wysokość ponad 5 zł. Szybko się jednak opamiętał i zaniżył loty do 4 zł, co i tak wprawiło w osłupienie większość fanów tej waluty. Bardziej niż skoki Kamila Stocha i jego kolegów.
Okazuje się, że frank szwajcarski, skacze równie nieprzewidywalnie jak nasi zawodnicy. Z tą jednak różnicą, że nasi skoczkowie mają zapewnioną opiekę finansową państwa i sponsorów, a frank szwajcarski ma wolną rękę i może robić, co mu się podoba. Chociaż nie wszystkim to się podoba.