Zacytowane w tytule słowa, to słynne powiedzenie ks. Józefa Tischnera. Pasuje jak ulał do tego, co się ostatnio dzieje w sprawie tzw. „szafy Kiszczaka”. Jak w każdej sprawie, która trąci polityką, każdy ma swoją prawdę, na własny użytek. Skoro wszyscy od dawna wszystko wiedzą, to o co w tym wszystkim chodzi? A może właśnie o to chodzi?
Przy okazji wyszło parę ciekawostek. Dobrze się stało, że rząd nie podniósł emerytur, ani kwoty wolnej od podatku, bo między innymi to spowodowało, że (dzięki oczekiwaniom finansowym) materiały z „szafy” ujrzały światło dzienne. Gdyby dało się jeszcze w jakiś sposób te emerytury obniżyć, to być może znalazłoby się takich „szaf” więcej. Warto spróbować dla dobra sprawy.
Poza tym okazało się, że obalenie komunizmu i zmiany ustrojowe zawdzięczamy bezpiece. Pora więc pomyśleć o godnym uhonorowaniu jej funkcjonariuszy. Nikt na to, jak dotąd jeszcze nie wpadł, a jest to logiczne, że gdyby nie komunistyczny aparat represji, to nigdy nie powstałaby opozycja. Zwłaszcza, że w jej szeregi i to na kluczowe stanowiska, delegowano podobno najlepszych współpracowników.
Teraz już wiadomo, że robiliśmy bohaterów z ludzi, którzy z tymi zmianami nie mieli nic wspólnego (wykonywali tylko polecenia sbeckiej centrali), a zapominamy o prawdziwych herosach walki. Bo to jest naprawdę sztuka, aby walczyć z samym sobą i to tak skutecznie.