Dzieci i ryby

„Wolność kocham i rozumiem, wolności oddać nie umiem”…mówią słowa popularnej piosenki. Okazuje się, że np. wolność słowa nie jest dla wszystkich. Przynajmniej nie dla dzieci. Przekonała się o tym 12 – letnia TikTokerka, posiadająca akredytację sejmową, prowadząca swój profil „Perspektywa Sary”. A przekonywał ją osobiście sam Prezes. Krótki dialog: – Dzień dobry – powiedziała dziewczynka na powitanie. – To nie są sprawy dla dzieci, także kochana odejdź – odpowiedział Prezes w geście powitalnym. – Mam 12 lat i mamy wolność słowa – próbowała kontynuować rozmowę blogerka. – Ale wolność słowa nie jest dla dzieci – zripostował Prezes. Mógł jeszcze dodać, że dzieci i ryby głosu nie mają, ale o tym jakże ważnym argumencie chyba zapomniał. Powiedzenie to, w swoich założeniach miało świadczyć chyba o tym, że to rodzice decydują w ważnych dla dziecka sprawach. Coraz częściej jednak, jest ono używane i powtarzane jak mantra, kiedy brakuje cierpliwości lub czasu do wyjaśnienia.

Przy okazji wyszło na jaw (chociaż nikt tego w korytarzu sejmowym głośno nie powiedział), że nie tylko wolność słowa nie jest dla dzieci. Oprócz niej między innymi także wódka, papierosy, sporty ekstremalne (w tym skoki spadochronowe), obsługa pilarek łańcuchowych, kierowanie ciągnikami rolniczymi, obsługa kosiarek, praca przy uboju i rozbiorze zwierząt, spawanie elektryczne i gazowe, prace na wysokości i wiele innych, jakże istotnych rzeczy, o których na co dzień nie zawsze się pamięta.

Pełnie praw dziecko nabywa po ukończeniu 18. roku życia. Dopiero wtedy powinno spróbować podejść do Prezesa i zadać mu pytanie, na które może, lecz nie musi uzyskać odpowiedź. Ryby nie są (i nigdy nie będą) niestety w tej uprzywilejowanej sytuacji.

To też Ci się powinno spodobać...