Ballada socjologiczna (cz.7)

dzień VII koszmarny sen i feministki…

Wyszło fatalnie. Skoro świt otworzyłem „Pre-teksty i kon-teksty” bez żadnego trybu. Natychmiast zauważyłem, jak zawrotną karierę zrobiło jednosylabowe słówko „tryb” z przystawkami. Wystarczy, że osoba znana, publiczna, rzuci hasło dajmy na to: „ ja bez żadnego trybu”- i rozpoznawalność kwitnie…

Fatalnie wyszło, bowiem zamierzałem szepnąć słów ciepłych kilka o kobietach, o świecie płci przeciwnej w oczach samców. A dzisiejszego pięknego poranka, wylosowałem temat – owszem kobiecy- ale niekoniecznie stworzony do wspomnień na cholernej bezludnej wyspie, w siódmy dzień życia bez namacalnego towarzystwa płci pożądanej!

Nie lubię określenia ”płeć przeciwna”, bowiem niewiasty bez wytchnienia uwielbiają błyszczeć przeciwnością wobec świata. Nie tylko mężczyzn. I nie ma potrzeby upierdliwe przypominanie, choć takowe zna każdy facet! „-Wyrzuciłeś śmieci?” „-A posegregowałeś?” „-Pamiętaj, skoś trawnik! Jak idę, to mi łydek, kolan i nowych szpilek nie widać! Wiesz, tych czerwonych… I tak bez końca…

Krzysztof Łęcki założył się z feministkami po to, by zakład przegrać, a przegrać po to, by go wygrać! Żadna sprzeczność. Jest o tym epizodzie mocny felieton „poCHwAŁA feminizmu” na stronie 163. Mocny, ponieważ…męski.

W porze lunchu niechcący uciekłem od głębin emancypacji. Na bardzo krótko. Temat dopadł mnie podczas drzemki. Nie były to feministki. Znacznie ciekawiej! Zawitał koszmar z okresu minionej epoki zwanej PRL-em. Akcja rozgrywa się podczas zgrupowania polskich pływaczek na obozie przygotowawczym w NRD (dla jełopów z historii, chodzi o nieistniejąca Niemiecką Republikę Demokratyczną), przed mistrzostwami świata czy Europy.

Nasze pływackie talenty miały wówczas okazję potrenować obok prawdziwych mistrzyń, za jakie wówczas uchodziły wschodnio-niemieckie sportsmenki. Dziewczęta znad Wisły doznały prawdziwego szoku. I to nie z powodu godnych podziwu wyczynów sportowych rywalek. Szoku doznały pod prysznicami, gdzie Niemki, roześmiane, bez żenady, za pomocą maszynek do golenia, skrobały sobie wzajemnie zarost z brzuchów, nóg, pleców i Bóg wie skąd jeszcze… Niczym w klasycznym filmie gatunku, obudziłem się, rozejrzałem – wszystko w porządku… No i przypomniałem sobie ciąg dalszy historii ze snu, ponoć prawdziwej. Wiele mówiło się swego czasu, w sposób utajniony o niezwykłych praktykach w NRD-owskim sporcie. Dziewczęta kilkunastoletnie faszerowano końską spermą, zapładniano i przerywano ciąże. Nie dla dekadenckiej rozkoszy, czy hippisowskiej mody w wersji socjalistycznej, ale po to, by organizm uwolniony od płodu, nadal wytwarzał pożądane składniki w zwiększonej ilości… i w efekcie przynosił medale prestiżowych wydarzeń sportowych. Jedna z super ambitnych dziewcząt rzuciła proroczo i prowokacyjnie: zwyciężymy!!! nawet chłopców… Ot, do czego może doprowadzić pogoń za dorównaniem płci przeciwnej. Ambicję pochwalam, ale żeby z jej przyczyny szczecinę na dziewczęcych plecach hodować!?

Pamięć przywróciła przytoczone opowieści w kontekście felietonowych feministek Łęckiego. Przymknąłem oczy i raz jeszcze ujrzałem Kingę Dunin i parę jej koleżanek. I odetchnąłem z ulgą: nasze sufrażystki, to nie odpychające babochłopy, zarośnięte brzydule. Oczywiście – wszystkie kobiety są piękne, ponieważ my, mężczyźni mamy różne gusta. Feministki znad Wisły przykuwają uwagę urodą i intelektem. Co by to było, gdyby każdy samiec szalał za piękną Kingą, a taka Doda poszła w odstawkę. Resztę załatwiła lektura felietonu autora „Św. Gombrowicza”. Gorąco polecam. Szczególnie fanom feminizmu. PS. Łęcki wygrał.

Robert „Milord” Kowalski

To też Ci się powinno spodobać...