Od tygodnia w naszej partii poszukujemy kreta – mówi jeden z posłów z otoczenia Jarosława Kaczyńskiego. Na próżno! Nigdzie nie możemy go znaleźć. W naszych biurowych toaletach coś bulgotało już od miesiąca,ale potem wszytko ustało. Już myśleliśmy, że problem nieudrożnionych rur się od nas oddala,aż tu nagle… – urywa poseł.
W poprzedni poniedziałek okazało się, że zalewa nam biura poselskie. Kreta szukaliśmy wszędzie – pod zlewem, na zlewie, przetrzebiliśmy bardzo dokładnie okolice wanny, sprawdziliśmy nawet górne szafki, co nie było wcale takie proste. Zatrudniliśmy nawet radiestetę! Wszystko na nic – załamuje ręce wyraźnie zasmucony polityk. Działaliśmy wspólnie, ideowo i dla dobra partii – trzeba to podkreślić! Niech Pan to napisze! – podkreśla. Wszyscy – ramię w ramię – biegaliśmy z wiadrami, ścierkami, ale wyciek był zbyt potężny. Potem jeszcze sprawa wycieku o wycieku – ktoś z naszych ma za długi język i dowalił z grubej rury. Nieprzychylna prasa od razu podchwyciła temat niedostatków w zaopatrzeniu chemii gospodarstwa domowego.