Ponadpartyjny kandydat

Prezes Jarosław Kaczyński przedstawił w końcu kandydata rekomendowanego przez Prawo i Sprawiedliwość na premiera. Jest nim socjolog, profesor Piotr Gliński. Co prawda kandydata popiera PiS, ale nie jest to kandydat ewentualnego rządu PiS, bo jest to (zgodnie z zapowiedziami prezesa) kandydat na premiera ponadpartyjnego rządu, więc także nie PiS-u, bo PiS przecież jest partią i ponadpartyjnego rządu nie może tworzyć.

Trochę to zawiłe, ale taka jest właśnie polska polityka. Krótko mówiąc, jak łatwo się domyślić, profesor Gliński nie ma nic wspólnego z PiS-em, bo nie może przecież tworzyć ponadpartyjnego rządu sympatyzując z jakąkolwiek partią. I taki kandydat jest chyba przez wszystkich oczekiwany. No, może nie przez polityków, bo zgodnie z intencją powołania ponadpartyjnego rządu, żaden z nich na ministerialny stołek się nie załapie.

Przyszły premier na swojej pierwszej konferencji prasowej nie podał jeszcze składu swojego niepolitycznego gabinetu, więc albo jest to tajemnica, albo poszukiwania kandydatów nie związanych z polityką trwają. Sam pan profesor (o czym poinformował na konferencji) zastanawiał się ok. sześciu tygodni. Okazuje się, że to nie jest takie proste i szybkie. Decydującym momentem, który zadecydował o przyjęciu nominacji było zdanie żony. A kto pomoże kawalerom? Mogą przez to nie skorzystać z szansy.

Jak na razie żadna partia (oprócz PiS-u), nie wyraziła chęci poparcia nowego kandydata na premiera. Ale przecież niema się czemu dziwić, skoro ma to być rząd niepartyjny. Nikt poza PiS-em nie jest zainteresowany. Jest to więc jedyna partia, która nie walczy o ministerialne posady. Tak trzymać.

 

 

 

To też Ci się powinno spodobać...