W całym kraju hucznie obchodzono 10. lecie Afery Rywina. Z tej okazji na licznych prywatnych bankietach wznoszono toasty różnej treści, wspominano „bohaterów” oraz to, czego nie udało się załatwić. Przy okazji tej afery, najsłynniejsza sejmowa komisja śledcza wylansowała kilka nazwisk, które do dzisiejszego dnia wszystkim się kojarzą, i z których większość zrobiła później polityczną karierę. Niektórzy do dzisiaj im zazdroszczą.
Od tamtego czasu dyktafony, nagrywarki i urządzenia podsłuchowe weszły na stałe do polskiej polityki i z powodzeniem funkcjonują również obecnie. Niestety w dalszym ciągu trwają poszukiwania Grupy Trzymającej Władzę. Od czasu do czasu, ktoś ją widział, ktoś ją słyszał, ale nikt jej jeszcze za rękę nie złapał. Widocznie trzyma się dobrze. Ponieważ wszystkie afery mają to do siebie, że łatwo je zamieść pod dywan i zapomnieć, powstała propozycja (na razie jeszcze nie wiadomo gdzie), aby dzień 27 grudnia nazwać Dniem Aferzysty i uczynić go ustawowo wolnym od pracy. Przydałoby się coś takiego między świętami a Nowym Rokiem. Pomysł popieramy, nie popierając jednocześnie samej afery ani Grupy Trzymającej Władzę, bo nie wiemy kto w niej był, ani kto w niej jest.