Bohaterowie stanu wojennego

zomoOkazuje się, że bohaterami walki o niepodległość naszego kraju są także ci, których nigdy o to nikt nie podejrzewał. Zwłaszcza, że stali po przeciwnej stronie dziejowej barykady. A to właśnie między innymi dzięki nim, często aktywnym, choć anonimowym funkcjonariuszom komunistycznego aparatu władzy, niemożliwe stało się możliwe. Nie chwalili się swoją patriotyczną postawą, bo dla nich to była normalna rzecz.

Przecież taki przykładowy milicjant, albo ubek, mógł dzieciakowi roznoszącemu ulotki zafundować kilka lat poprawczaka (kierując sprawę do prokuratury). Nie zawsze jednak to robił. Czasami w przypływie dobroci, wspólnie z kolegami, obili takiego delikwenta pałami. ZOMOwcy też nie zawsze bili po nerkach i głowie. ZOMOwiec patriota bił tylko po nogach i plecach. Na pewno znajdzie się kilu takich. Czy ktoś im kiedyś za to podziękował?

Sędziowie też nie zawsze skazywali na maksymalne wyroki. Najlepiej o tym wiedzą opozycjoniści z tamtych lat. Zamiast 15 czy 20 lat często otrzymywali zaledwie 3, 4, czasami 5. Czy teraz po latach potrafią to docenić? A taki sędzia wtedy ryzykował stratę posady. Czyli więcej niż Oni, bo Oni posady z reguły i tak nie mieli.

A zwykli obywatele? Ilu z nich mogło zakapować sąsiada w stanie wojennym, że pędzi bimber? Nie zrobili jednak tego, ryzykując często własne zdrowie. Bo do końca nie wiadomo przecież było, z czego jest ten bimber pędzony. Ówczesna władza nie mogła im jednak zarzucić, że nabierali wody w usta. Dobrze więc, że dowiadujemy się dzisiaj o takich bohaterskich postawach. Szkoda tylko, że przypadkowo.

Tu przypomina się stary dowcip o Stalinie: Święto kołchozowe w Rosji, Józef Stalin stoi w tłumie robotników, podbiega do niego mała dziewczynka: – Wujku Stalinie, wujku Stalinie, daj cukierka! Stalin na to: – S…….aj!!! W telewizji komentarz: – A mógł przecież zabić…

To też Ci się powinno spodobać...