Przetarg na lidera

Wystarczyło żeby Prezes, geniusz politycznych rozgrywek i strategii, rzucił pomysł, aby wyłoniono lidera opozycji, a już po kilkunastu dniach oddano kilka skutecznych, samobójczych strzałów.

Kiedy w nieogrzewanej sali sejmowej, sylwestrową noc (bez lampki szampana) spędzali wybrani na dyżury członkowie Nowoczesnej, a przed sejmem marźli ich sympatycy, lider partii wygrzewał się na plażach Madery, lub (jak sam twierdzi) innego kurortu. W bardzo fajnym towarzystwie zresztą. Początkowy służbowy wyjazd okazał się prywatnym, bo za własne pieniądze. Kto bogatemu zabroni?

Jak ktoś nie jest bogaty, i nie łapie się na „500+”, to musi kombinować. A przynajmniej poszukać jakiejś okazji. Taka sztuka udała się liderowi KOD-u. Zgarnąć 90 tys. złotych w kilka miesięcy, to jest finansowa sztuka, jeżeli oczywiście nie jest się europosłem. Przy poselskich dietach w Europarlamencie to pryszcz, nawet jeżeli trzeba przeznaczyć działkę na potrzeby partii. Najlepszym rozwiązaniem jest wtedy rezygnacja z członkostwa. W niektórych przypadkach, możliwy jest powrót po latach.

Takie działania nie są jednak godne lidera. Czy ktoś sobie wyobraża Prezesa wygrzewającego się w tropikach lub naprawiającego partyjne komputery i laptopy?

Jak tak dalej pójdzie, to Prezes nie będzie miał z kim gadać a tu jeszcze co najmniej trzy lata.

To też Ci się powinno spodobać...