Unijne absurdy

Weszliśmy do Unii z dobrodziejstwem inwentarza. Działa to jednak w jedną stronę i niektóre rzeczy, czy nam się to podoba czy nie, musimy zaakceptować. Unijni urzędnicy zadecydują m.in. o tym, jak mamy wędzić kiełbasę i mają w nosie to, czy będzie nam ona smakować.

Doprowadzi to pewnie do powstania nielegalnych wędzarni. Krótko mówiąc bimber będzie sprzedawany razem z zakąską. W pakiecie może nawet taniej.

Okazuje się też, że nasze mamy, babcie i prababcie od pokoleń truły nas regularnie. Dodawany np. do popularnej szarlotki cynamon jest według unijnych norm trucizną i Unia zamierza zakazać jego używania. Koniec szarlotki na naszych stołach jest więc bliski.

Z innych unijnych ciekawostek na plan pierwszy wysuwa się uznanie marchewki za owoc a ślimaka za rybę. Interesujący jest także przepis dotyczący prowadzenia dokumentacji wymaganej podczas zmywania naczyń w placówkach żywienia zbiorowego. Określa on konieczność zamieszczenia na specjalnym druku adnotacji o temperaturze wody, godzinach mycia naczyń, oraz czym i co się myło.

Ubiegłorocznym hitem były też przepisy mówiące o ilości wody w toaletowych spłuczkach, zmniejszenia mocy odkurzaczy, nakazie dodawania instrukcji użytkowania kaloszy, zwiększenia odległości kaloryfera od ściany z 4 na 6 centymetrów, czy trzymania kur w klatkach pazurkami do przodu.

I niech teraz ktoś powie, że unijni urzędnicy nic nie robią i biorą pieniądze za nic.

 

 

To też Ci się powinno spodobać...