Od wielu lat trwa dyskusja i pojawiają się postulaty, aby uprościć wszelkie urzędnicze procedury. Aby uzyskać na cokolwiek, jakiekolwiek zezwolenie, trzeba wypełnić stosy różnego rodzaju papierów, albo odstać swoje w kolejce. W ekstremalnych sytuacjach czasami udawało się niektóre pozwolenia kupić. Oczywiście nieoficjalnie, czyli krótko mówiąc wręczyć odpowiedniemu urzędnikowi mniejszą lub większą łapówkę. W zależności od rangi takiego pozwolenia, czy też rangi urzędnika. Ostatnio pojawił się mały promyk nadziei, że tak jednak być nie musi. Według medialnych doniesień, były już minister sprawiedliwości Cezary Grabarczyk miał otrzymać pozwolenie na broń, bez konieczności zdawania egzaminów. O żadnych łapówkach nic nie wiadomo. Może ktoś uznał, że jak był w wojsku…to strzelać umie? Zaświadczenie od kaprala w tym wypadku powinno wystarczyć. Niestety nie wiedziała o tym pani premier Kopacz i wyrzuciła ministra z rządu. Co prawda minister Grabarczyk sam złożył dymisję, ale pewnie liczył na przedstawioną powyżej logikę. Niestety stało się inaczej i będzie teraz musiał poszukać sobie innej, dobrze płatnej roboty. Nie wiadomo jednak, czy w związku z zaistniałą sytuacją odebrano byłemu ministrowi broń, czy też nadal jest w jego posiadaniu.