W jednej ze scen kultowego „Misia” pada takie zdanie (dotyczące ubytku włosów) – A gdzie to się tobie stało? – W teatrze! – O w mordę! W życiu do teatru nie pójdę! A teatr przecież wielkim przybytkiem kultury jest.
Okazuje się, że jednak nie dla wszystkich. Teatr to miejsce jak każde inne. Przynajmniej (jak donoszą wścibskie media) dla radnego PIS-u z Działdowa. Nudząc się w czasie spektaklu (a każdy ma do tego prawo), postanowił zamienić, wraz z kilkoma kolegami, konsumpcję sztuki, na konsumpcję w teatralnym barku. Kiedy się nakonsumowali, postanowili wrócić na spektakl. Nie zgodził się na to kierownik widowni, ponieważ uznał, że będą przeszkadzać pozostałym widzom. Nie wiedział o tym, że radny Działdowa z PIS-u jest radnym PIS-u z Działdowa, więc go potraktował jak każdego obywatela w stanie wskazującym.
I to był jego błąd, bo już po chwili dowiedział się (jak donosi portal „naTemat.pl”), a wraz z nim pozostali pracownicy teatru, że – „Chyba nie wiecie, co będzie się działo, jak nie wpuścicie PiS-u na salę”. Chwilę potem pan radny rozwiał wszelkie wątpliwości w tej sprawie informując: „Będziecie mieli przesrane” oraz „Wszyscy stracicie pracę”.
Trudno nie podzielać oburzenia radnego z Działdowa. Pytania same cisną się na usta. Skąd kierownik widowni wiedział w jakim stanie jest pan radny? Czy sprawdził to alkomatem? Czy z całą pewnością można stwierdzić, że pozostałe osoby na widowni nie były pod wpływem i z jaką opcją polityczną sympatyzowały? Poza tym pan radny zapłacił za spektakl, miał bilet i co najważniejsze, po pobycie w barku nabrał ochoty, aby spektakl obejrzeć. Osobne pytanie to…po co w takim razie barek w teatrze? Czy czasem nie chodzi tu o kolejną prowokację?