Wielkie żarcie

uid_e0319dd195830b90c39375466378ef991410344911426_width_633_play_0_pos_0_gs_0_height_355Polski sejm przyzwyczaił nas do tego, że dzieją się w nim różne, czasami dziwne rzeczy. Nie tak dawno stał się nawet swoistym biurem podróży, a ostatnio za sprawą posłanki Krystyny Pawłowicz, został zamieniony w zakładową w stołówkę, czy coś na kształt baru. Jedynego w swoim rodzaju, w którym wisi państwowe godło, o krzyżu nie wspominając.

Posłowie głosują nawet do późnych godzin wieczornych a zdarza się, że i nocnych. Mają prawo być głodni. Nie wszyscy pewnie zabierają ze sobą z domu kanapki. Dlatego między innymi na terenie sejmu są restauracje, gdzie można spokojnie zjeść posiłek. Nie powinna do tego celu służyć sala obrad plenarnych. Ale pani posłanka Pawłowicz uważa inaczej. Może jej się lepiej głosuje miedzy kęsem kanapki, czy łyżką sałatki? Dala temu dowód podczas obrad nad budżetem i projektem nowej konstytucji.

Dlaczego prowadzący marszałek Sikorski nie zwrócił uwagi na to, że posłowie są głodni? Kolejna plama! Przecież chyba mógł zamówić dla wszystkich pizzę lub skrzydełka kurczaka z KFC. BOR na pewno by dowiózł bez problemu.

Posłowie też ludzie, mają imieniny, urodziny, rocznice. Cóż komu szkodzi lampka szampana lub drink podczas obrad. Wiadomo, że po lufie gadka lepiej się klei. Jakaś kawka, ciasteczko, paluszki od razu wprowadziłyby rodzinną atmosferę. Do tego może jeszcze papierosek lub cygarko. Nie trzeba wtedy robić żadnych przerw w obradach. Chociaż nie…w przerwach można zrobić dyskotekę.

 

 

 

 

 

 

 

To też Ci się powinno spodobać...