Polska grupa marzeń

No i po losowaniu. Zdania są podzielone. Jedni uważają, że mogło być gorzej, inni, że najgorsze dopiero przed nami. Losowanie to nie głosowanie. Tu się nic nie wykombinuje, nie zmanipuluje, nie wymyśli. Nawet trudno to czasami przewidzieć. I o to właśnie chodzi.

Jak widać los połączył nas z Węgrami. Ciekawe, czy będzie można na nich liczyć, tak jak w polityce. Czas pokaże. Jak nas wystawią (i zostawią samych) w unijnym głosowaniu, będzie okazja, żeby się zemścić. Anglia, według sceptyków, chyba poza zasięgiem. Zwłaszcza, że mają duże doświadczenie w samodzielnym wychodzeniu z grupy. Udało się im w przypadku Unii, ale tu nie działa prawo serii. Dlatego musimy się zdecydować na to, z jakiej grupy i kiedy chcemy wyjść. W niektórych przypadkach, dla chcącego nic trudnego. Nie dotyczy to jednak piłki nożnej. Niestety. Tu same chęci nie wystarczą. Najgorzej będzie, jak wszyscy zaczną strzelać do naszej bramki. Ale to już zmartwienie prezesa. Także prezesa Bońka. Z Albanią i Andorą nic nas szczególnie nie łączy, więc można pokusić się o wygraną. Powinno być łatwiej niż w Lotto.

San Marino to niestety nie San Escobar. Byliśmy jedynym państwem na świecie, które uznało a właściwie wynalazło ten San Escobar, więc grałoby się jak u siebie. Ale z San Marino też mamy dobrą wymianę i dobrze byłoby ją kontynuować.

Gdyby jednak coś poszło nie tak, trzeba się przygotować i na kogoś zwalić winę. Nic nie wskazuje jednak na to, że Donald Tusk zostanie w najbliższym czasie selekcjonerem naszej reprezentacji. Nie tylko piłkarskiej. Chociaż pewnie jest jakaś grupa, która o tym marzy.

To też Ci się powinno spodobać...