Pani minister zdrowia zapowiedziała uruchomienie nowego programu. Tym razem kulinarnego. Żeby wszedł on w życie, musi być spełniony tylko jeden warunek i to nie finansowy. Jeżeli wybory wygra obecnie rządząca partia, jest szansa na to, że nie tylko pacjenci, ale także lekarze i cały personel medyczny będą chcieli stołować się w miejscu pracy, czyli w szpitalach.
Nie ma jeszcze szczegółów nowej propozycji ministerstwa, ale wiadomo, że jakość jedzenia ma duży wpływ na to, w jaki sposób pacjenci oceniają pobyt w szpitalu.
Na razie nie wiadomo, czy będzie można wybrać sobie posiłek z karty, czy zamówić coś ekstra. Może jakieś potrawy niespodzianki, drugie śniadanie, podwieczorek, deser, albo nawet szwedzki stół lub kolacja przy świecach.
Można też pomyśleć o konkursie na najlepiej, czyli najsmaczniej karmiący swoich pacjentów szpital lub nawet jakieś kulinarne targi, gdzie prezentowano by szpitalną kuchnię, oczywiście wraz z degustacją i dostępnymi przepisami. Dobrze by było uwzględnić upodobania do kuchni regionalnej.
Ważne jest rozporządzenie. Szpitale są tak zadłużone, że parę złotych w tą, czy tamtą
stronę nie robi żadnej różnicy. Chyba że w wyborach. Tak jak w dowcipie o podróży samolotem: Stewardesa do pasażera – Życzy pan sobie posiłek? – A jaki jest wybór? – Tak, lub nie…