Opuszczając salę plenarną Sejmu prezes Jarosław Kaczyński potknął się na schodach i mało brakowało żeby się przewrócił. Rzecz, która może się przytrafić każdemu, ale można postawić pytanie, czy akurat w tym przypadku był to przypadek? Całe zajście uwiecznił Fakt24.pl. Ciekawe skąd reporter wiedział, że coś takiego się wydarzy i czekał z aparatem?
Gdyby nie nowy szef MSWiA Mariusz Błaszczak, który podał prezesowi pomocną dłoń (czy aby nie zbyt późno?) doszłoby do katastrofy. I tu kolejne pytanie. Gdzie był minister, jak prezes się potykał i dlaczego temu nie zapobiegł? Czy służby wewnętrzne nie maczały w tym palców. Nie wszyscy w resorcie zostali przecież wymienieni. Na szczęście nic poważnego się nie stało, ale nie zaszkodzi przeprowadzenie odrębnego śledztwa w tej sprawie.
Całe zdarzenie miało miejsce po wygłoszonym przez premier Beatę Szydło expose, po którym marszałek Marek Kuchciński zarządził przerwę. Czyżby prezes nie znał wcześniej jego treści i zamyślenie spowodowało tę chwilę nieuwagi? Pytania można mnożyć, ale fakt pozostaje faktem, że nawet ochrona nie zareagowała. Widocznie atmosfera po wygranych wyborach trochę się rozluźniła. Nikt też nigdy nie dopuszczał do upadku prezesa z jakiegokolwiek powodu.
Jedno jest pewne. Gdyby kiedykolwiek wyszło, że nie był to przypadek, sprawca takiej sytuacji na pewno nie mógłby liczyć na łaskę prezydenta. Są sytuacje w których nikt nikomu nie robi łaski.