Jest sztuka dobra i jest sztuka zła. Podobnie jest np. z jedzeniem. W tym przypadku każdy ma swoje kulinarne upodobania i to, co dla jednych jest „be” dla innych może być „mniam”. Ze sztuką jest chyba podobnie, choć na pewno temat jest bardziej skomplikowany.
Dlatego istnieje ktoś taki jak krytyk sztuki, który ma zwrócić naszą uwagę na rzeczy bardziej lub mniej wartościowe, abyśmy nie ograniczali się wyłącznie do powierzchownej oceny. Do tego grona znawców dołączył ostatnio prezes Jarosław Kaczyński, który w tej dziedzinie (jak się okazało) również jest wybitnym specjalistą. Zapowiedział też, że kiedy PIS obejmie władzę, zła sztuka nie będzie dotowana przez państwo.
Szykuje się, więc niezła fucha, bo przecież musi powstać jakaś instytucja, grupa ludzi, która będzie oceniała i decydowała o tym, co jest dobre, a co złe. Kiedy już ziarno zostanie oddzielone od plew, pozostanie jedynie słuszna polityka kulturalna.
Co prawda nie ma, przynajmniej na razie, deklaracji, aby np. „złe” książki palić na stosie, „złe” przedstawienia zdejmować z afisza, likwidować „złe” programy telewizyjne, a „złych” twórców i artystów wpisywać na tajne listy, ale coś z tym trzeba będzie zrobić, bo wszystkim gęby zamknąć się nie da.
Proponujemy powrócić do sprawdzonej w poprzednim systemie instytucji cenzury, która będzie stała na straży jedynie słusznych trendów i kierunków rozwoju kultury. Myślą przewodnią powinno być pluralistyczne hasło, – „Kto nie jest z nami jest przeciwko nam!”